piątek, 5 sierpnia 2016

epilogue


Znowu leżałem w łóżku. Powaliło mnie dokładnie tak jak wcześniej. Leżałem z wysoką gorączką i miałem ochotę wyrzygać swoje wnętrzności. Przeklęta grypa dopada w najmniej odpowiednim momencie.
Obróciłem się na bok i poprawiłem zimny okład.
Dlaczego musiałem znowu zachorować?! Co było ze mną nie tak?!
Jęknąłem kiedy spróbowałem się przeciągnąć, głowa mi pulsowała, w płucach paliło.
Powtórka z zeszłego roku. Tylko tym razem było lepiej, bo miałem osobistą pielęgniarkę.
Otworzyłem oczy, kiedy drzwi od mojej sypialni otworzyły się i do pokoju weszła niska blondynka. Miała na sobie moją koszulkę.
-i jak tam, zdechlaku? -jej głos działał na mnie kojąco.
-jakby ktoś próbował mnie wypatroszyć -szepnąłem, choć nie byłem pewny, czy kobieta to zrozumie.
-kochanie... -przykucnęła przy mnie i pogładziła po policzku. Uśmiechnąłem się szeroko. Mimo tego, że każdy ruch wywoływał we mnie ból, wyciągnąłem przed siebie dłoń i poklaskałem blond piękność.
-dziękuję, że jesteś przy mnie Av...
-nie masz za co dziękować, dzieciaku
Jej uwaga w żadnym stopniu nie była złośliwa. Mówiła do mnie tak zawsze aby trochę mnie podenerwować.

-oj... Jest za co, mamusiu

*********
Dziękuję za czytanie :*
za jakiś czas powinna ukazać się kolejna część...
jeszcze nie wiem kiedy :D

twenty-one


Siedziałem przy barze, popijałem wodę. Avril siedziała obok mnie i raczyła się jakimś drinkiem. Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa od kiedy wyszliśmy z mojego domu. Zbytnio się tym nie przejmowałem. Chyba wolałem nic już nie usłyszeć z jej ust.
-lubię cię... -moje brwi wystrzeliły w górę. Patrzałem na nią i zastanawiałem się z jakiej obecnie chodniki się urwała -naprawdę cię lubię i to właśnie jest najgorsze. -opróżniła do końca szklankę -to byli przyjaciele mojego byłego męża. Nie chciałam żadnych zbędnych pytań. -spojrzała w moje oczy -robią sensację ze wszystkiego. Nie chciałam robić ci problemów -pokręciła głową -Liam... -po moim ciele przeszły dreszcze kiedy użyła mojego imienia. Nie robiła tego często -jesteś młody i nie powinno cię widywać w obecności tak kontrowersyjnej osoby jak ja -zamilkła i obróciła parę razy pustą szklankę w dłoni. Nie chcę być harpią, która cię pożre... za bardzo cię lubię.
Wstrzymałem oddech. Wpatrywałem się w nią jakby urosła jej druga głowa.
-czemu jesteś taka? -to pytanie samo wypełzło z moich ust.
Kobieta zacisnęła palce na szklance. Wyrwałem ją z jej uścisku. Bałem się, że szkło pęknie i zrobi jej krzywdę.
-tak się dzieje, kiedy na swojej drodze spotyka się dupków, a cały świat obwinia cię za wszystko -zmarszczyłem czoło. Nie miałem zielonego pojęcia o czym ona mówi. Czy ja byłem dupkiem?! -wzięłam ślub z dwoma dupkami. Każdy mnie zdradzał, a wszyscy uznali, że rozwody to mój kaprys. Nikt nie pomyślał, że to może być wina moich byłych -westchnęła -w pewnym momencie przestałam z tym walczyć i wzięłam to co dawali mi ludzie. Nieraz lepiej udawać wredną sukę, niż wiecznie dostawać po tyłku.
Po tym co powiedziała, sam miałem ochotę się napić. Była skrzywdzona...
Pogrążyłem się w myślach, że nawet nie zauważyłem kiedy Avril zalała się praktycznie w trupa. Nie ma co... opiekun ze mnie na piątkę. Naprawdę dzieciuch ze mnie.
Wziąłem ją i wyniosłem z klubu. Pół godziny później byłem w domu i kładłem kobietę do łóżka. Chyba nie chciałbym wiedzieć jak biedna zareaguje, kiedy obudzi się tuż obok mnie.
Coś leżało mi na piersi, a jakieś włosy łaskotały mnie po twarzy. Odgarnąłem je i otworzyłem oczy. Blond piękność spała na mojej piersi. Mimowolnie uśmiechnąłem się, to było naprawdę fajne i miłe. Mógłbym budzić się tak przy niej codziennie.
-cześć -szepnąłem kiedy otworzyła oczy. Kobieta szybko usiadła i rozejrzała się po pomieszczeniu.
-co ja tu robię?
-przywiozłem cię tu... -jej oczy zrobiły się wielkie -uprzedzam twoje kolejne pytanie... nic nie robiliśmy.
Widzę ulgę na jej twarzy, kiedy upada tuż obok mnie. Robię miejsce, aby lepiej się jej leżało.
-mam nadzieje... mamy za sobą gdzieś z trzy randki... -roześmiałem się, a ona spojrzała na mnie.
-wszystko przed nami... -szepnąłem napawając się jej widokiem.

-wszystko przed nami, dzieciaku...

twenty


Dzień zaczął się pochmurnie. Miałem ochotę zagrzebać się pod kołdrą i nie wychodzić spod niej przez najbliższe tysiąclecia.
Deszcz dudnił o okno. Patrzałem jak każda kropla spływa po szybie. Każda kropla jak moje zmartwienie.
Coś zacisnęło się w mojej klatce piersiowej. Coś, co chciało wycisnąć ze mnie łzy. Zacisnąłem mocno powieki, aby nic się spod nich wydobyło. Przykryłem głowę kołdrą. Chciałem zniknąć.
-Liam... -odkryłem delikatnie twarz, aby zobaczyć twarz mamy
-co się stało?
-po prostu pomyślałam, że będziesz chciał to zobaczyć -położyła gazetę pod moim nosem i wyszła.
Usiadłem i złapałem za gazetę. Moje oczy zrobiły się wielkie. Na pierwszej stronie widniało moje zdjęcie i Avril. Akurat to zdjęcie, kiedy na sobie spojrzeliśmy. Av wpatrywała się we mnie z uśmiechem, a ja wyglądałem jakbym był nią zafascynowany. Kobieta kurczowo trzymała się mojego ramienia. To wszystko dodawało efektu. Wyglądaliśmy jakbyśmy poza sobą świata nie widzieli, a nie kłócili się.
Pod zdjęciem znajdowała się spekulacja co do naszego związku. Ponoć nie pierwszy raz widziano nas razem. Cholera...
Padłem na łóżko i zakryłem twarz gazetą. Tego mi jeszcze brakowało.
Na telefonie miałem mnóstwo wiadomości od przyjaciół. Zignorowałem te wiadomości, bo wiedziałem czego dotyczą. Nie widzieli wczoraj jak razem z Av pozowaliśmy do zdjęć, a ja nawet nie wspomniałem o tym słówkiem.
Ja: Widziałaś dzisiejsze gazety?
Wiadomość zwrotną dostałem szybko, jakby Avril czekała na to, że napiszę.
ZłaKobieta: Aby żeby tylko jedną. Widziałam gazety, czytałam informacje w necie. Od rana w TV trąbią o gali i o nas.
Skrzywiłem się lekko.
Ja: Musimy się spotkać i obgadać sprawę.
ZłaKobieta: Spoko...


Tego wieczoru siedziałem sztywno przy kolacji. Mama siedziała i ciągle wpatrywała się w Avril. Miałem gęsią skórkę, jakbym się czegoś bał. Nie miałem pojęcia, jak to się potoczy.
Mama długo nie wytrzymała milcząc. Seria pytań skierowana w stronę Av złamałby każdego. Avril jednak przyjmowała to wszystko z uśmiechem na twarzy.
Zdziwiło mnie najbardziej to, że jak wyszedłem z jadalni i wróciłem obie kobiety śmiały się w najlepsze. Tylko te śmiechy dochodziły z salonu. Poszedłem tam. Przystanąłem i zacisnąłem zęby. Moja mama lubiła mnie chyba kompromitować, bo teraz właśnie pokazywała Avril album z moimi zdjęciami. Cholera, słabo go schowałem.
Kompromitacja pełną parą.
Avril uniosła wzrok i spojrzała na mnie. Uśmiechała się całą sobą, ja jednak nie odwzajemniłem tego uśmiechu. Czułem jeszcze gorzki posmak spotkania z jej przyjaciółmi.
Odwróciłem wzrok od kobiet i wyszedłem z salonu. Nie mogłem na to wszystko patrzeć. Za bardzo mi zależało.
Spotkanie miało się tylko ograniczyć do obgadania sytuacji. Po tym rozejdziemy się i nigdy się nie spotkamy.

Tylko, czy ja naprawdę tego chciałem?

czwartek, 4 sierpnia 2016

nineteen


Nie miałem ochoty iść na galę... Nie miałem najmniejszej ochoty, ale przecież Brit Awards nie odbywa się kilkanaście razy w roku.
Zapiąłem ostatni guzik przy koszuli i miałem ochotę uderzyć w lustro. Byłem wkurzony... Avril potraktowała mnie wczoraj jak jakiś przedmiot, którego się wstydziła.
Po spotkaniu z przyjaciółmi zrobiła się taka oziębła. Szybko zamówiła taksówkę i zostawiła mnie samego.
Na samo wspomnienie zawrzała we mnie krew.
Chciałem zawiązać krawat ale szybko zrezygnowałem i rzuciłem go w kąt.
Kroczyłem powoli po dywanie i ustawiałem się do zdjęć. Był tu tłum ludzi. Kurczowo trzymałem się przyjaciół. Harry obejmował Julię, szczerząc się jak głupi. Niall przytulał do swojego boku Brit. Louis gawędził z Nick'iem. Tylko ja, stałem jak głupi i zastanawiałem się jak to wszystko rozegrać.
Nagle poczułem jak ktoś oplata moją prawą rękę. Migawki błyskały teraz mi po oczach, jakby ktoś opętał fotografów.
Przez chwilę byłem oślepiony, jednak moje ciało wyczuło, kto stoi obok mnie. Niska blondynka wbijała mi paznokcie w dłoń. Miałem ochotę wyrwać się z jej kleszczowego uścisku i odejść, tak jak ona zrobiła to wczoraj. Powstrzymywało mnie jednak to, że lepiej nie robić takich rzeczy przed kamerami... i nie mogłem się od niej odkleić. Ta kobieta działa na mnie jak magnes. Czułem się przy niej tak dobrze, że aż nie do opisania.
-co ty robisz? -pytam nie przestając się uśmiechać.
-to co widzisz...
-ludzie cię zobaczą z takim dzieciakiem jak ja -próbowałem mówić na tyle cicho, aby nikt nas nie usłyszał, a zarazem głośno, aby ona mnie usłyszała. Kiedy wzruszyła ramionami, trochę się wkurzyłem -wczoraj jakoś inaczej się zachowywałaś. Wstydziłaś się mnie...
-gorsze głupoty, nie mogły przyjść ci do głowy? -spojrzała na mnie, a ja na nią. Miała na twarzy szeroki uśmiech. Pewnie w tym momencie zrobiono nam wiele zdjęć, ale się tym nie przejmowałem, bo zaparło mi dech w piersiach. Avril miała ułożone włosy na boku i czarną krótką sukienkę. Oczarowała mnie, powaliła z nóg i tylko jakąś zgryźliwa uwaga mogła jakoś mnie od niej odciągnąć.
-najwidoczniej, nie... -mruknąłem. -powinnaś stanąć obok Nick'a, a nie przytulać się do takiego dzieciucha jak ja.
Zobaczyłem zwątpienie, smutek w oczach kobiety, ale po chwili pochłonęła je lód.
Złączyłem nasze dłonie i pociągnąłem ją w stronę wejścia. Tam się rozdzialiśmy, mając nadzieję, że już się nigdy nie spotkamy.
Nienawidziłem siebie za to, że zadłużyłem się w tej kobiecie. Teraz musiałem jakoś z tym żyć. Ukrywać swoje uczucia na samym dnie. Ostatni raz tego dnia spojrzałem na Avril. Z jej twarzy wyczytałem, że naprawdę to było ostatnie spotkanie.
Miałem, wrażenie, że ją zawiodłem... Coś ją gnębiło, a ja zamiast sprostać zadaniu i wydobyć to z niej... uciekłem, tylko dlatego, że czuła się niekomfortowo w obecności przyjaciół.

Gratuluję, Payne...żyć nie uśmierć. Jutro będziesz żałować każdego wypowiedzianego słowa.

eighteen


To nic, że do domu wracałem okrakiem po serii 'postrzałowej' ze strony Av.
Nie to, że zrobiła to specjalnie, czy jak, bo zrobiła to celowo. Jej śmiech odbijał się echem w mojej głowie, gdy wszyscy pytali co mi się stało.
Resztami sił zaprosiłem Avril na kawę, co oczywiście spotkało się z głupimi odzywkami ze strony Louis'a.
Dupek... nienawidziłem go za to...
Na moje szczęście Avril śmiała się z głupich odzywek mojego przyjaciela i z głupim uśmieszkiem zgodziła się na wspólne wyjście, które przestało być kawą, gdy kobieta wymruczała, że dawno nie była w kinie.
Musiałem oczywiście na tą okazję trochę się kamuflować. Nie chciałem robić sensacji w kinie. Chciałem tylko spokojnie obejrzeć film, który wybrała Av. Nie koniecznie może to być jakiś ciekawy film, ale od czegoś trzeba zacząć.
No i tak o ósmej wieczorem zasiadłem z Avril na samym tyle sali. Kobieta dziś była nad wyraz miła, oczywiście pomijając tą akcję z paintball'em. Każdemu może się zdążyć, a ja ponoć zasłużyłem na to... swoim bezczelnym zachowaniem.
-co to będzie za film? -pochyliłem głowę w stronę kobiety.
-nie wiem, ale coś Woody'ego Allena -miałem ochotę zamknąć. Dlaczego wszystkie kobiety chcą chodzić na romansidła.
Zrezygnowany rozejrzałem się po sali. Wszędzie praktycznie siedziały pary, wtulone w siebie jakby od tego zależało ich życie. Tylko my... trzymaliśmy dystans... do czasu.
Piętnaście minut później, kiedy już film się zaczął, a moje powieki bezwładnie zaczęły opadać, poczułem ciepła dłoń na swojej. Spojrzałem na Avril, która bezceremonialnie gładziła wierzch mojej dłoni. Poczułem przyjemne ciepło. Coś rozpierało moją klatkę piersiową i nie powiem... nawet film zaczął być ciekawy, kiedy głowa kobiety oparła się o moje ramie.
Mógłbym tak wieczność... wolałem ją, kiedy nie rzucała kąśliwymi uwagami i nie gryzła jak harpia.
Nawet nie wiem kiedy film dobiegł końca. Cały czas delektowałem się jej dotykiem. Czułem jakby to miał być ostatni dotyk jakiekolwiek kobiety.
Jest Twoja -coś krzyczało we mnie.
-i jak podobał ci się film? -usłyszałem to pytanie tuż, gdy wyszliśmy na zimną ulicę.
-no wiesz...
-i tak wiem, że nie oglądałeś -uderzyła mnie mocno w ramię i roześmiała się.
Szliśmy ulicą, Avril uwiesiła się na moim ramieniu i wyglądała na szczęśliwą... oczywiście do momentu gdy usłyszeliśmy za sobą nawoływanie.
-Avril, ty zdziro!
Odwróciliśmy się. Za nami szły cztery kobiety i wysoki mężczyzna. Avril zacisnęła usta i odsunęła się ode mnie, aby po chwili wylądować w ramionach jakiejś blondynki.
-kto to? -wskazała na mnie palcem.
-mój przyjaciel, Liam... Liam, to Berenika -wskazała ze znudzeniem na kobietę
-to twoja nowa zdobycz?
-nie... nie spotykam się z dziećmi -zabolało. Jej słowa uderzyły w moją pierś z taką siłą, że lekko się cofnąłem. To był cios poniżej pasa.

-ty nie jesteś czasem, Liam Payne? -zapytała czerwonowłosa kobieta stojącą tuż obok Bereniki.

środa, 3 sierpnia 2016

seventeen


I dzień zaczął się dobrze, a mój powrót na scenę, też był coraz bliżej. Z powodu mojego złego samopoczucia przesunęliśmy wszystko o dwa tygodnie, więc tak jakby za tydzień wyruszamy w trasę koncertową. Muszę się wykurować, tak żebym czasem nie zaniemógł.
Ubierałem właśnie koszulkę, kiedy dostałem dostałem wiadomość. Na wyświetlaczu telefonu widniała wiadomość od Harry'ego. Długo się zastanawiałem za nim ją otworzyłem. Harry nie miał ostatnio żadnych dobrych wiadomości.
Hazz: Dziś... Za pół godziny u Nick'a.
Nie ogarniałem tego co do mnie napisał. Co to miały być jakieś podchody?!
Ja: Co?
Hazz: Po prostu przyjedź.
Po prostu przyjedź? Kreatywnie, Hazz... kreatywnie.
Mimo wszystkiego godzinę później stanąłem przed drzwiami domu Nick'a. Oczywiście uprzednio poinformowałem Harry'ego, że się spóźnię.
Drzwi otworzył mi roześmiany Nick. Z salonu dochodziły mnie roześmiane głosy reszty moich przyjaciół. No czyli cała gromadka tu jest.
Wszedłem do środka i trochę się zdziwiłem. Salon był zapełniony ludźmi. Niektórych znałem, a innych nie. Co ja tu robię do jasnej cholery?!
-Li! -na moim boku uwiesił się Lou. -Nick zorganizował zabawę... tłum ludzi przyszedł -podrapał się po brodzie
-jaka zabawa?
-Hazz, ci nie powiedział? -pokręciłem głową -o matko... idziemy na paintball -moje oczy otworzyły się szeroko i nie mogę uwierzyć, że coś takiego ma mieć miejsce. Nie miałem zamiaru w tym uczestniczyć. Chciałem już to powiedzieć, ale Lou poklepał mnie po piersi -a ona będzie twoją przeciwniczką -wskazał ręką przed siebie. Mój wzrok podążył do miejsca, które wskazywał.
Do pomieszczenia właśnie weszła blond włosa kobieta. Dziś nie miała na sobie makijażu, ale to było na plus. Była piękna. Przyjemne ciepło rozeszło się po całej mojej klatce piersiowej i to nie była moja wina, że aż się szeroko uśmiechnąłem.
-wiedziałem, że ci się spodoba. To właśnie była nasza tajna broń, jeśli byś się nie zgodził...
Nie słuchałem go już praktycznie. Słowa Lou docierały do mnie strzępkami. Ważna była osoba, która stała po drugiej stronie pokoju i uśmiecha się rozmawiając z Nick'iem.
Mężczyzna wskazał w moją stronę i nagle mina kobiety zmieniła się. Moje serce na chwilę przestało bić. Lód z jej oczu znikł, teraz były ciepłe i przyjemne.
To dało mi pole do działania. Ruszyłem w jej stronę, olewając witających się ze mną ludzi.
-Avril... -mruknąłem w jej stronę
-dzieciaku... -zmrużyła oczy i objęła ramieniem Nick'a. Jakby nie fakt, że Nick był gejem, pewnie byłbym zazdrosny.
-pff... -udałem obrażonego. Co oczywiście słabo mi wyszło, bo Av i Nick roześmiali się.
-oj... daj spokój, chłopczyku -Avril przytuliła się do mojego boku. Trochę mnie zdzieliła. Nie spodziewałem się tego po niej, ale założyłem ramię na jej ramiona i przygarnąłem mocniej. To było przyjemne uczucie.
Ona była jedynym powodem dla którego zgodziłem się na tą zabawę i założenie kombinezonu.
Pierwsze pół godziny było w miarę w porządku, uciekanie i szukanie przeciwnika... ale kiedyś to się nudzi. No i jak już byłem zrezygnowany i chciałem wrócić do punku wyjścia, ktoś stanął przede mną i wymierzył do mnie z broni.
-ciężko cię znaleźć, dzieciaku -jej głos był stłumiony przez maskę, ale rozpoznałbym go wszędzie.
-och... joj...
-mówiłam, że się zemszczę...
I na potwierdzenie swoich słów wystrzeliła. Kulka farby wylądowała dosłownie na moim kroczu. Nie będę oszukiwał, że nie bolało.
Kolejne strzały powaliły mnie na kolana. Ta kobieta chciała mnie chyba pozbawić możliwości posiadania potomstwa w przyszłości.
-ze mną się nie zadziera, Payno...
-no co ty nie powiesz? -udało mi się wyjąkać, za nim moja twarz nie oparła się o ziemię, mając nadzieję, że ból krocza przejdzie szybko.

A poza tym miałem nadzieję, że nikt nas nie zobaczy. Byłbym pośmiewiskiem kiedy ktoś by zobaczył mnie klęcznego przed Av... 

sixteen


Nowy dzień i nowe samopoczucie, ale czy lepsze? Oczywiście, że nie. Czułem się dalej jak własne zwłoki. Chyba naprawdę nie powinienem wczoraj wychodzić. Wziąłem gorący prysznic i ubrałem się w gruby dres. Moje ciało potrzebowało tak przyjemnego ciepła.
Zszedłem na dół. Mama przygotowywała mi akurat śniadanie, uśmiechnąłem się do niej. Była moją wybawicielką... aniołem.
Podszedłem do niej i pocałowałem ja w czubek głowy.
-cześć, mamo...
-witaj, synku -zmierzyła mnie wzrokiem -mam nadzieję, że dziś nigdzie nie wychodzisz.
Popatrzałem na nią i lekko się skrzywiłem. No tak, dziś miałem nie wychodzić, ale plany zawsze się zmieniają, prawda?
A te plany akurat miały blond włosy, niebiesko zielone oczy i jakieś metr sześćdziesiąt wzrostu.
-idę się spotkać z przyjaciółką -nie chcę nadmieniać, że prawdopodobnie to jest randka.
Mama nie była zadowolona z tego faktu, ale obiecałem jej, że nie będę się przemęczał.
I tak cztery godziny później, gdy tylko dostałem wiadomość z adresem restauracji, wylądowałem ponownie pod prysznicem. Nawet nie wiem kiedy zacząłem śpiewać. Mój humor był w pełni i chyba nic nie mogło mi go popsuć.
Ubrany w ciemne rurki i jasną koszulę, wsiadłem do auta, aby punktualnie o siódmej wieczorem wysiąść pod restauracją.
Wysoki mężczyzna w uniformie zaprowadził mnie do stolika, dowiadując się, że pani Avril jeszcze nie przybyła. Jakoś to zniosłem, kobiety przecież wiecznie się spóźniały. Jednak, gdy minęło już pół godziny, a jej nie było, zacząłem wątpić, że się pojawi.
Powoli się zbierałem, kiedy ktoś usiadł naprzeciwko mnie.
Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem roztrzepaną fryzurę Av. Wyglądała jakby przed chwilą zderzyła się z jakimś huraganem.
-przepraszam za spóźnienie... -pochyliła się nad stołem i zagarnęła moją szklankę z wodą -miałam małe urwanie głowy.
-widzę... -pokazuje na jej włosy
-uważaj co mówisz, dzieciaku -mruknęła z uśmiechem.
-tak jest... mamusiu -na mojej twarzy wychodzi szeroki uśmiech.
-zabiję cię kiedyś...
No i na tyle było naszej rozmowy. Jak na zawołanie pojawił się kelner. Nawet nie wiem co zmówiłem, bo mój wzrok cały czas spoczywał na Avril.
Muszę powiedzieć, że spędzony z nią czas pokazał mi, że te jej odzywki, to tylko system obronny. Kiedy byliśmy sami i mogliśmy porozmawiać o wszystkim i o niczym, ta kobieta zamieniała się w srebro. Była miła i zabawna... takiej jej jeszcze nie znałem.
W drodze powrotnej siedzieliśmy obok siebie. Usta Av praktycznie się nie zamykały. Opowiadała o całym show biznesie. Najczęściej to były zabawne sytuacje.
Kiedy zatrzymaliśmy się pod jej hotelem, posłała mi delikatny uśmiech.
-to był miły wieczór, dziękuję -pochyliła się w moją stronę, a jej usta musnęły mój policzek. W tym miejscu zrobiło mi się przyjemnie ciepło.
-ja też... -złapałem za jej dłoń i ją ucałowałem -mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

I kiedy odchodziła, szczerzyłem się jak głupi. To spotkanie należało do najmilszych i mógłbym je powtarzać w nieskończoność.