I
dzień zaczął się dobrze, a mój powrót na scenę, też był
coraz bliżej. Z powodu mojego złego samopoczucia przesunęliśmy
wszystko o dwa tygodnie, więc tak jakby za tydzień wyruszamy w
trasę koncertową. Muszę się wykurować, tak żebym czasem nie
zaniemógł.
Ubierałem
właśnie koszulkę, kiedy dostałem dostałem wiadomość. Na
wyświetlaczu telefonu widniała wiadomość od Harry'ego. Długo się
zastanawiałem za nim ją otworzyłem. Harry nie miał ostatnio
żadnych dobrych wiadomości.
Hazz:
Dziś... Za pół godziny u Nick'a.
Nie
ogarniałem tego co do mnie napisał. Co to miały być jakieś
podchody?!
Ja:
Co?
Hazz:
Po prostu przyjedź.
Po
prostu przyjedź? Kreatywnie, Hazz... kreatywnie.
Mimo
wszystkiego godzinę później stanąłem przed drzwiami domu Nick'a.
Oczywiście uprzednio poinformowałem Harry'ego, że się spóźnię.
Drzwi
otworzył mi roześmiany Nick. Z salonu dochodziły mnie roześmiane
głosy reszty moich przyjaciół. No czyli cała gromadka tu jest.
Wszedłem
do środka i trochę się zdziwiłem. Salon był zapełniony ludźmi.
Niektórych znałem, a innych nie. Co ja tu robię do jasnej
cholery?!
-Li!
-na moim boku uwiesił się Lou. -Nick zorganizował zabawę... tłum
ludzi przyszedł -podrapał się po brodzie
-jaka
zabawa?
-Hazz,
ci nie powiedział? -pokręciłem głową -o matko... idziemy na
paintball -moje oczy otworzyły się szeroko i nie mogę uwierzyć,
że coś takiego ma mieć miejsce. Nie miałem zamiaru w tym
uczestniczyć. Chciałem już to powiedzieć, ale Lou poklepał mnie
po piersi -a ona będzie twoją przeciwniczką -wskazał ręką przed
siebie. Mój wzrok podążył do miejsca, które wskazywał.
Do
pomieszczenia właśnie weszła blond włosa kobieta. Dziś nie miała
na sobie makijażu, ale to było na plus. Była piękna. Przyjemne
ciepło rozeszło się po całej mojej klatce piersiowej i to nie
była moja wina, że aż się szeroko uśmiechnąłem.
-wiedziałem,
że ci się spodoba. To właśnie była nasza tajna broń, jeśli byś
się nie zgodził...
Nie
słuchałem go już praktycznie. Słowa Lou docierały do mnie
strzępkami. Ważna była osoba, która stała po drugiej stronie
pokoju i uśmiecha się rozmawiając z Nick'iem.
Mężczyzna
wskazał w moją stronę i nagle mina kobiety zmieniła się. Moje
serce na chwilę przestało bić. Lód z jej oczu znikł, teraz były
ciepłe i przyjemne.
To
dało mi pole do działania. Ruszyłem w jej stronę, olewając
witających się ze mną ludzi.
-Avril...
-mruknąłem w jej stronę
-dzieciaku...
-zmrużyła oczy i objęła ramieniem Nick'a. Jakby nie fakt, że
Nick był gejem, pewnie byłbym zazdrosny.
-pff...
-udałem obrażonego. Co oczywiście słabo mi wyszło, bo Av i Nick
roześmiali się.
-oj...
daj spokój, chłopczyku -Avril przytuliła się do mojego boku.
Trochę mnie zdzieliła. Nie spodziewałem się tego po niej, ale
założyłem ramię na jej ramiona i przygarnąłem mocniej. To było
przyjemne uczucie.
Ona
była jedynym powodem dla którego zgodziłem się na tą zabawę i
założenie kombinezonu.
Pierwsze
pół godziny było w miarę w porządku, uciekanie i szukanie
przeciwnika... ale kiedyś to się nudzi. No i jak już byłem
zrezygnowany i chciałem wrócić do punku wyjścia, ktoś stanął
przede mną i wymierzył do mnie z broni.
-ciężko
cię znaleźć, dzieciaku -jej głos był stłumiony przez maskę,
ale rozpoznałbym go wszędzie.
-och...
joj...
-mówiłam,
że się zemszczę...
I
na potwierdzenie swoich słów wystrzeliła. Kulka farby wylądowała
dosłownie na moim kroczu. Nie będę oszukiwał, że nie bolało.
Kolejne
strzały powaliły mnie na kolana. Ta kobieta chciała mnie chyba
pozbawić możliwości posiadania potomstwa w przyszłości.
-ze
mną się nie zadziera, Payno...
-no
co ty nie powiesz? -udało mi się wyjąkać, za nim moja twarz nie
oparła się o ziemię, mając nadzieję, że ból krocza przejdzie
szybko.
A
poza tym miałem nadzieję, że nikt nas nie zobaczy. Byłbym
pośmiewiskiem kiedy ktoś by zobaczył mnie klęcznego przed Av...