Siedziałem
przy barze, popijałem wodę. Avril siedziała obok mnie i raczyła
się jakimś drinkiem. Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa
od kiedy wyszliśmy z mojego domu. Zbytnio się tym nie przejmowałem.
Chyba wolałem nic już nie usłyszeć z jej ust.
-lubię
cię... -moje brwi wystrzeliły w górę. Patrzałem na nią i
zastanawiałem się z jakiej obecnie chodniki się urwała -naprawdę
cię lubię i to właśnie jest najgorsze. -opróżniła do końca
szklankę -to byli przyjaciele mojego byłego męża. Nie chciałam
żadnych zbędnych pytań. -spojrzała w moje oczy -robią sensację
ze wszystkiego. Nie chciałam robić ci problemów -pokręciła głową
-Liam... -po moim ciele przeszły dreszcze kiedy użyła mojego
imienia. Nie robiła tego często -jesteś młody i nie powinno cię
widywać w obecności tak kontrowersyjnej osoby jak ja -zamilkła i
obróciła parę razy pustą szklankę w dłoni. Nie chcę być
harpią, która cię pożre... za bardzo cię lubię.
Wstrzymałem
oddech. Wpatrywałem się w nią jakby urosła jej druga głowa.
-czemu
jesteś taka? -to pytanie samo wypełzło z moich ust.
Kobieta
zacisnęła palce na szklance. Wyrwałem ją z jej uścisku. Bałem
się, że szkło pęknie i zrobi jej krzywdę.
-tak
się dzieje, kiedy na swojej drodze spotyka się dupków, a cały
świat obwinia cię za wszystko -zmarszczyłem czoło. Nie miałem
zielonego pojęcia o czym ona mówi. Czy ja byłem dupkiem?! -wzięłam
ślub z dwoma dupkami. Każdy mnie zdradzał, a wszyscy uznali, że
rozwody to mój kaprys. Nikt nie pomyślał, że to może być wina
moich byłych -westchnęła -w pewnym momencie przestałam z tym
walczyć i wzięłam to co dawali mi ludzie. Nieraz lepiej udawać
wredną sukę, niż wiecznie dostawać po tyłku.
Po
tym co powiedziała, sam miałem ochotę się napić. Była
skrzywdzona...
Pogrążyłem
się w myślach, że nawet nie zauważyłem kiedy Avril zalała się
praktycznie w trupa. Nie ma co... opiekun ze mnie na piątkę.
Naprawdę dzieciuch ze mnie.
Wziąłem
ją i wyniosłem z klubu. Pół godziny później byłem w domu i
kładłem kobietę do łóżka. Chyba nie chciałbym wiedzieć jak
biedna zareaguje, kiedy obudzi się tuż obok mnie.
Coś
leżało mi na piersi, a jakieś włosy łaskotały mnie po twarzy.
Odgarnąłem je i otworzyłem oczy. Blond piękność spała na mojej
piersi. Mimowolnie uśmiechnąłem się, to było naprawdę fajne i
miłe. Mógłbym budzić się tak przy niej codziennie.
-cześć
-szepnąłem kiedy otworzyła oczy. Kobieta szybko usiadła i
rozejrzała się po pomieszczeniu.
-co
ja tu robię?
-przywiozłem
cię tu... -jej oczy zrobiły się wielkie -uprzedzam twoje kolejne
pytanie... nic nie robiliśmy.
Widzę
ulgę na jej twarzy, kiedy upada tuż obok mnie. Robię miejsce, aby
lepiej się jej leżało.
-mam
nadzieje... mamy za sobą gdzieś z trzy randki... -roześmiałem
się, a ona spojrzała na mnie.
-wszystko
przed nami... -szepnąłem napawając się jej widokiem.
-wszystko
przed nami, dzieciaku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz