piątek, 5 sierpnia 2016

twenty


Dzień zaczął się pochmurnie. Miałem ochotę zagrzebać się pod kołdrą i nie wychodzić spod niej przez najbliższe tysiąclecia.
Deszcz dudnił o okno. Patrzałem jak każda kropla spływa po szybie. Każda kropla jak moje zmartwienie.
Coś zacisnęło się w mojej klatce piersiowej. Coś, co chciało wycisnąć ze mnie łzy. Zacisnąłem mocno powieki, aby nic się spod nich wydobyło. Przykryłem głowę kołdrą. Chciałem zniknąć.
-Liam... -odkryłem delikatnie twarz, aby zobaczyć twarz mamy
-co się stało?
-po prostu pomyślałam, że będziesz chciał to zobaczyć -położyła gazetę pod moim nosem i wyszła.
Usiadłem i złapałem za gazetę. Moje oczy zrobiły się wielkie. Na pierwszej stronie widniało moje zdjęcie i Avril. Akurat to zdjęcie, kiedy na sobie spojrzeliśmy. Av wpatrywała się we mnie z uśmiechem, a ja wyglądałem jakbym był nią zafascynowany. Kobieta kurczowo trzymała się mojego ramienia. To wszystko dodawało efektu. Wyglądaliśmy jakbyśmy poza sobą świata nie widzieli, a nie kłócili się.
Pod zdjęciem znajdowała się spekulacja co do naszego związku. Ponoć nie pierwszy raz widziano nas razem. Cholera...
Padłem na łóżko i zakryłem twarz gazetą. Tego mi jeszcze brakowało.
Na telefonie miałem mnóstwo wiadomości od przyjaciół. Zignorowałem te wiadomości, bo wiedziałem czego dotyczą. Nie widzieli wczoraj jak razem z Av pozowaliśmy do zdjęć, a ja nawet nie wspomniałem o tym słówkiem.
Ja: Widziałaś dzisiejsze gazety?
Wiadomość zwrotną dostałem szybko, jakby Avril czekała na to, że napiszę.
ZłaKobieta: Aby żeby tylko jedną. Widziałam gazety, czytałam informacje w necie. Od rana w TV trąbią o gali i o nas.
Skrzywiłem się lekko.
Ja: Musimy się spotkać i obgadać sprawę.
ZłaKobieta: Spoko...


Tego wieczoru siedziałem sztywno przy kolacji. Mama siedziała i ciągle wpatrywała się w Avril. Miałem gęsią skórkę, jakbym się czegoś bał. Nie miałem pojęcia, jak to się potoczy.
Mama długo nie wytrzymała milcząc. Seria pytań skierowana w stronę Av złamałby każdego. Avril jednak przyjmowała to wszystko z uśmiechem na twarzy.
Zdziwiło mnie najbardziej to, że jak wyszedłem z jadalni i wróciłem obie kobiety śmiały się w najlepsze. Tylko te śmiechy dochodziły z salonu. Poszedłem tam. Przystanąłem i zacisnąłem zęby. Moja mama lubiła mnie chyba kompromitować, bo teraz właśnie pokazywała Avril album z moimi zdjęciami. Cholera, słabo go schowałem.
Kompromitacja pełną parą.
Avril uniosła wzrok i spojrzała na mnie. Uśmiechała się całą sobą, ja jednak nie odwzajemniłem tego uśmiechu. Czułem jeszcze gorzki posmak spotkania z jej przyjaciółmi.
Odwróciłem wzrok od kobiet i wyszedłem z salonu. Nie mogłem na to wszystko patrzeć. Za bardzo mi zależało.
Spotkanie miało się tylko ograniczyć do obgadania sytuacji. Po tym rozejdziemy się i nigdy się nie spotkamy.

Tylko, czy ja naprawdę tego chciałem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz