Dzień
zaczął się pochmurnie. Miałem ochotę zagrzebać się pod kołdrą
i nie wychodzić spod niej przez najbliższe tysiąclecia.
Deszcz
dudnił o okno. Patrzałem jak każda kropla spływa po szybie. Każda
kropla jak moje zmartwienie.
Coś
zacisnęło się w mojej klatce piersiowej. Coś, co chciało
wycisnąć ze mnie łzy. Zacisnąłem mocno powieki, aby nic się
spod nich wydobyło. Przykryłem głowę kołdrą. Chciałem zniknąć.
-Liam...
-odkryłem delikatnie twarz, aby zobaczyć twarz mamy
-co
się stało?
-po
prostu pomyślałam, że będziesz chciał to zobaczyć -położyła
gazetę pod moim nosem i wyszła.
Usiadłem
i złapałem za gazetę. Moje oczy zrobiły się wielkie. Na
pierwszej stronie widniało moje zdjęcie i Avril. Akurat to zdjęcie,
kiedy na sobie spojrzeliśmy. Av wpatrywała się we mnie z
uśmiechem, a ja wyglądałem jakbym był nią zafascynowany. Kobieta
kurczowo trzymała się mojego ramienia. To wszystko dodawało
efektu. Wyglądaliśmy jakbyśmy poza sobą świata nie widzieli, a
nie kłócili się.
Pod
zdjęciem znajdowała się spekulacja co do naszego związku. Ponoć
nie pierwszy raz widziano nas razem. Cholera...
Padłem
na łóżko i zakryłem twarz gazetą. Tego mi jeszcze brakowało.
Na
telefonie miałem mnóstwo wiadomości od przyjaciół. Zignorowałem
te wiadomości, bo wiedziałem czego dotyczą. Nie widzieli wczoraj
jak razem z Av pozowaliśmy do zdjęć, a ja nawet nie wspomniałem o
tym słówkiem.
Ja:
Widziałaś dzisiejsze gazety?
Wiadomość
zwrotną dostałem szybko, jakby Avril czekała na to, że napiszę.
ZłaKobieta:
Aby żeby tylko jedną. Widziałam gazety, czytałam informacje w
necie. Od rana w TV trąbią o gali i o nas.
Skrzywiłem
się lekko.
Ja:
Musimy
się spotkać i obgadać sprawę.
ZłaKobieta:
Spoko...
Tego
wieczoru siedziałem sztywno przy kolacji. Mama siedziała i ciągle
wpatrywała się w Avril. Miałem gęsią skórkę, jakbym się
czegoś bał. Nie miałem pojęcia, jak to się potoczy.
Mama
długo nie wytrzymała milcząc. Seria pytań skierowana w stronę Av
złamałby każdego. Avril jednak przyjmowała to wszystko z
uśmiechem na twarzy.
Zdziwiło
mnie najbardziej to, że jak wyszedłem z jadalni i wróciłem obie
kobiety śmiały się w najlepsze. Tylko te śmiechy dochodziły z
salonu. Poszedłem tam. Przystanąłem i zacisnąłem zęby. Moja
mama lubiła mnie chyba kompromitować, bo teraz właśnie pokazywała
Avril album z moimi zdjęciami. Cholera, słabo go schowałem.
Kompromitacja
pełną parą.
Avril
uniosła wzrok i spojrzała na mnie. Uśmiechała się całą sobą,
ja jednak nie odwzajemniłem tego uśmiechu. Czułem jeszcze gorzki
posmak spotkania z jej przyjaciółmi.
Odwróciłem
wzrok od kobiet i wyszedłem z salonu. Nie mogłem na to wszystko
patrzeć. Za bardzo mi zależało.
Spotkanie
miało się tylko ograniczyć do obgadania sytuacji. Po tym
rozejdziemy się i nigdy się nie spotkamy.
Tylko,
czy ja naprawdę tego chciałem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz