środa, 3 sierpnia 2016

seventeen


I dzień zaczął się dobrze, a mój powrót na scenę, też był coraz bliżej. Z powodu mojego złego samopoczucia przesunęliśmy wszystko o dwa tygodnie, więc tak jakby za tydzień wyruszamy w trasę koncertową. Muszę się wykurować, tak żebym czasem nie zaniemógł.
Ubierałem właśnie koszulkę, kiedy dostałem dostałem wiadomość. Na wyświetlaczu telefonu widniała wiadomość od Harry'ego. Długo się zastanawiałem za nim ją otworzyłem. Harry nie miał ostatnio żadnych dobrych wiadomości.
Hazz: Dziś... Za pół godziny u Nick'a.
Nie ogarniałem tego co do mnie napisał. Co to miały być jakieś podchody?!
Ja: Co?
Hazz: Po prostu przyjedź.
Po prostu przyjedź? Kreatywnie, Hazz... kreatywnie.
Mimo wszystkiego godzinę później stanąłem przed drzwiami domu Nick'a. Oczywiście uprzednio poinformowałem Harry'ego, że się spóźnię.
Drzwi otworzył mi roześmiany Nick. Z salonu dochodziły mnie roześmiane głosy reszty moich przyjaciół. No czyli cała gromadka tu jest.
Wszedłem do środka i trochę się zdziwiłem. Salon był zapełniony ludźmi. Niektórych znałem, a innych nie. Co ja tu robię do jasnej cholery?!
-Li! -na moim boku uwiesił się Lou. -Nick zorganizował zabawę... tłum ludzi przyszedł -podrapał się po brodzie
-jaka zabawa?
-Hazz, ci nie powiedział? -pokręciłem głową -o matko... idziemy na paintball -moje oczy otworzyły się szeroko i nie mogę uwierzyć, że coś takiego ma mieć miejsce. Nie miałem zamiaru w tym uczestniczyć. Chciałem już to powiedzieć, ale Lou poklepał mnie po piersi -a ona będzie twoją przeciwniczką -wskazał ręką przed siebie. Mój wzrok podążył do miejsca, które wskazywał.
Do pomieszczenia właśnie weszła blond włosa kobieta. Dziś nie miała na sobie makijażu, ale to było na plus. Była piękna. Przyjemne ciepło rozeszło się po całej mojej klatce piersiowej i to nie była moja wina, że aż się szeroko uśmiechnąłem.
-wiedziałem, że ci się spodoba. To właśnie była nasza tajna broń, jeśli byś się nie zgodził...
Nie słuchałem go już praktycznie. Słowa Lou docierały do mnie strzępkami. Ważna była osoba, która stała po drugiej stronie pokoju i uśmiecha się rozmawiając z Nick'iem.
Mężczyzna wskazał w moją stronę i nagle mina kobiety zmieniła się. Moje serce na chwilę przestało bić. Lód z jej oczu znikł, teraz były ciepłe i przyjemne.
To dało mi pole do działania. Ruszyłem w jej stronę, olewając witających się ze mną ludzi.
-Avril... -mruknąłem w jej stronę
-dzieciaku... -zmrużyła oczy i objęła ramieniem Nick'a. Jakby nie fakt, że Nick był gejem, pewnie byłbym zazdrosny.
-pff... -udałem obrażonego. Co oczywiście słabo mi wyszło, bo Av i Nick roześmiali się.
-oj... daj spokój, chłopczyku -Avril przytuliła się do mojego boku. Trochę mnie zdzieliła. Nie spodziewałem się tego po niej, ale założyłem ramię na jej ramiona i przygarnąłem mocniej. To było przyjemne uczucie.
Ona była jedynym powodem dla którego zgodziłem się na tą zabawę i założenie kombinezonu.
Pierwsze pół godziny było w miarę w porządku, uciekanie i szukanie przeciwnika... ale kiedyś to się nudzi. No i jak już byłem zrezygnowany i chciałem wrócić do punku wyjścia, ktoś stanął przede mną i wymierzył do mnie z broni.
-ciężko cię znaleźć, dzieciaku -jej głos był stłumiony przez maskę, ale rozpoznałbym go wszędzie.
-och... joj...
-mówiłam, że się zemszczę...
I na potwierdzenie swoich słów wystrzeliła. Kulka farby wylądowała dosłownie na moim kroczu. Nie będę oszukiwał, że nie bolało.
Kolejne strzały powaliły mnie na kolana. Ta kobieta chciała mnie chyba pozbawić możliwości posiadania potomstwa w przyszłości.
-ze mną się nie zadziera, Payno...
-no co ty nie powiesz? -udało mi się wyjąkać, za nim moja twarz nie oparła się o ziemię, mając nadzieję, że ból krocza przejdzie szybko.

A poza tym miałem nadzieję, że nikt nas nie zobaczy. Byłbym pośmiewiskiem kiedy ktoś by zobaczył mnie klęcznego przed Av... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz