Dzień
zapowiadał się w miarę dobrze. Słońce świeciło, ptaszki
świeciły... miałem ochotę skakać z radości. Było miło.
Rozsiadłem się wygodnie na balkonie i oglądałem niebo. Było mi
dobrze, a wręcz wspaniale. Mogłem wreszcie sam odpocząć.
Przeciągnąłem się i uśmiechnąłem się szeroko. Błogie
lenistwo przed pracą. To było dobre, do momentu oczywiście jak
zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie
Harry'ego. Nie miałem ochoty oczywiście rozmawiać z tym osłem.
Nie to, że go nie lubiłem, bo był dla mnie jak brat, ale on zawsze
zakłócał mój spokój.
Odbieram
jednak.
-co
tym razem, Hazz? -wzdycham
-idziesz
z nami na obiad? -jego głos jest zdyszany jakby gdzieś biegł.
-z
nami... czyli z kim? -kładę się na leżaku i mam nadzieję, że
nie usnę za nim Harry mi odpowie.
-Louis,
Niall, Brit, Julia, Zayn, Damien... -ok. Usiadłem i uśmiechnąłem
się pod nosem. Przyjaciele zawsze pozostaną przyjaciółmi.
-wchodzę
w to...
-to
widzimy się za dwie godziny w tej restauracji obok twojego domu...
Pożegnałem
się z Harry'm i wziąłem się za przygotowanie do wyjścia. Dobrze
było, że nie miałem za daleko do restauracji.
Prysznic
działał na mnie odprężająco. A było mi dobrze i nie miałem
ochoty wychodzić spod niego.
Dwie
godziny później stałem pod restauracją i myślałem, że zniosę
jajko. Zamiast moich przyjaciół pojawił się tłum dziewczyn.
Każda wymachiwała telefonem. Zagryzłem zęby i wszedłem do środka
próbując znaleźć choć w małym stopniu trochę spokoju. Nie to,
że nie lubiłem moich fanów, ale dziś prosiłem o choć jeden gram
spokoju. Głowa zaczęła mnie boleć. Chyba tak do końca jeszcze
nie wyzdrowiałem. Miło.
Usiadłem
przy stoliku i miałem nadzieję, że wszyscy się zaraz zjawią.
Pierwszy
przyszedł Niall, prowadząc Brit. Dziewczyna coraz lepiej radziła
sobie z chodzeniem, ale Niall zachowywał się w jej stosunku jak
kwoka.
-cześć,
bracie -Niall poklepał mnie po ramieniu. Wstałem i przywitałem się
z Brit.
-witaj,
piękna... -dziewczyna zarumieniła się cała.
-jak
zawsze... bardzo miły -szepnęła do mnie
-wystarczy
tych czułości -Niall wkroczył miedzy nas.
Usiedliśmy
i zajęliśmy się od razu rozmową. Wszystko przychodziło nam z
lekkością. Rozmowy z przyjaciółmi zawsze były lekkie i do
ogarnięcia. Nawet nie zauważyliśmy kiedy pojawiła się reszta.
Julia jak zawsze trajkotała i rozśmieszyła wszystkich. Damien
chciał w dalszym ciągu zabić Harry'ego, więc nic się nie
zmieniło. Wszystko szło w standardowym kierunku... No oprócz mnie.
Moje myśli były ciągle skierowane w stronę pewnej blondynki,
która była straszną jedzą. Wszystkie moje myśli kierowały się
w jej kierunku i za każdym razem kiedy tak się działo, moje serce
zaczynało walić szybciej i czułem dziwny ucisk.
Motyle...
Stado
motyli
No
cudownie... Nie ma co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz