sobota, 23 lipca 2016

eight


Byłem zmęczony. Nie wiem jakim cudem znalazłem się w aucie. Harry ciągle gadał o jakimś nowo otwartym klubie do którego dostaliśmy zaproszenie. Niby Julia miała już na nas tam czekać razem z Brit. Ale słabo go słuchałem.
Louis siedział obok mnie, wsadził słuchawki do uszu i słuchał muzyki. Niall pisał do kogoś wiadomości i tym kimś pewnie była jego dziewczyna.
Piękne życie... czułem jakbym tu nie pasował. Każdy miał czym się zająć, tylko ja nie mogłem ogarnąć dupy. Głowa zaczęła mnie cholernie boleć. Powrót do choroby cz.1. Nie było co temu zaprzeczać.
Zamknąłem oczy i pozwoliłem sobie na chwilę odpłynąć, nie myśleć o głupotach.
Pod klubem stał tłum ludzi. Mieliśmy szczęście, że nie musieliśmy stać w kolejce, bo pewnie stalibyśmy tu do jutra. Gdzieś w tłumie wypatrzyłem Julię i dziewczynę Niall'a. Szturchnąłem Harry'ego i wskazałem w tamto miejsce. Chłopak prawie wrzasnął na cały regulator.
'Julia, miłości moja!'
Nie... Nie znam tego człowieka. Ominąłem tą całą zgraję idiotów, zwanych moimi przyjaciółmi i stanąłem tuż przy ochroniarzy. Wszedłem szybko do środka za nim napadły na mnie te wszystkie dziewczyny, które znalazły się tu nie wiadomo jak i kiedy.
Nie minęła nawet minuta a poczułem jak Louis opiera się o mnie i śmieje się z czegoś. Ok... nigdy go nie zrozumiem.
Żeby nie było, to chciałem do domu, więc siedziałem ciągle na dupie i chowałem się wszędzie, tak żeby nikt czasem nie zachciał wyciągnąć mnie na parkiet, czy jakoś tak.
W ten sposób uciekłem chyba z dziesięć razy Julii, która ze wszystkich sił próbowała ze mną zatańczyć.
W ten sposób znalazłem się pod barem zamawiając chyba dziesiąta z kolei wodę. Umrę tu w butach. Spojrzałem na przyjaciół, którzy bawili się w najlepsze na parkiecie. Harry wypił chyba za dużo, bo jego ruchy były dość zaburzone. Potykał się o własne nogi... choć to było normalne.
-no i dalej dziecinka raczy się napojami bezalkoholowymi. -zesztywniałem kiedy usłyszałem głos, który raczej nie chciałbym dziś usłyszeć. Czy coś się na mnie mściło?! -czy może maluszek zapomniał dowodu? -moja dłoń automatycznie zacisnęła się na szklance -może ci postawić, drinka?
-czy ty możesz wreszcie się ode mnie odpieprzyć?! -odwróciłem się jej stronę i zmierzyłem wzrokiem. Żołądek podjechał mi do gardła. Kobieta miała na twarzy lekki makijaż. Ubrana była w ciemne spodnie i moją bluzę. Wyglądała...
-czy ja ci coś robię, kochanie ? -poklepała mnie delikatnie po policzku -nie spinaj się tak, dziecinko...
-to ty się nie spinaj -ściągnąłem jej dłoń ze swojej twarzy. Przeszedł mnie lekki dreszcz. -to chyba nie wskazane w twoim wieku, mamusiu -ta kobieta wzbudzała we mnie milion sprzecznych uczuć i nie wiedziałem kompletnie co mam ze sobą zrobić. Zadziałał mój system obronny. Ale to było cholernie złe. Jaki facet wypomina kobiecie wiek?! Poczułem się jak dupek i nie miałem dla siebie usprawiedliwienia.
Kobieta nagle się roześmiała, choć zauważyłem po jej oczach, że ją uraziłem.
-a mamusia nie nauczyła cię kultury? -podeszła do mnie blisko i wbiła palec w klatkę piersiową -wiek to tylko cyfry, które informują cie, że jesteś coraz bliżej śmierci... -zjechała ręką po moim ciele i zatrzymała ją na pasku od spodni. -i określają rozmiar -zgiąłem się w pół, kiedy jej otwarta dłoń zderzyła się z moim kroczem. -nie radzę rzucać podtekstów do mojego wieku -wyszeptała mi do ucha, a później pocałowała w policzek.


Nie powiem... Poczułem przyjemne ciepło mieszane z bólem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz