czwartek, 16 czerwca 2016

two



Cztery dni i dwie tony chusteczek później, czułem się lepiej. Oprócz, że dalej mówiłem przez nos i trochę pokaszliwałem.
Siedziałem właśnie w piżamie owinięty w gruby kocem przed laptopem i oglądałem jakiś durny film. Jakaś laska ganiała za facetem, który totalnie ją olewał. Trzeba zaznaczyć, że dziewczyna miała lekką nadwagę, a facet był na tyle pusty, że patrzył na wygląd a nie na wnętrze.
Kiedy film się skończył, wyłączyłem laptopa i rozłożyłem się na kanapie. Powoli zacząłem zamykać oczy. Byłem jeszcze osłabiony i musiałem się wykurować, aby dokładnie za cztery dni wyjść na scenę.
O mało nie rozsadziło mi głowy, kiedy mój zaczął dzwonić obwieszczając nadchodzące nowe połączenie.
Chwyciłem za urządzenie  i miałem ochotę zagrzebać się pod ziemią, kiedy zobaczyłem na  wyświetlaczu uśmiechniętą gębę Styles'a.
Odebrałem.
-słucham...
-Liam! -odsunąłem słuchawkę jak najdalej ucha i westchnąłem. Dlaczego ten człowiek zawsze musi wrzeszczeć do mojego ucha? -żyjesz?
-jak przestaniesz drzeć tą swoją mordę, to będę żył. -odpowiedziałem w miarę spokojnie.
-tak, tak... jasne -mruknął. -słyszę, że lepiej się czujesz
-w miarę...
-bo jest sprawa...
I w tym momencie miałem ochotę rozłączyć się, wyłączyć telefon i mieć Harry'ego Styles'a w dupie. Mogłem się tego spodziewać, że Hazz nie dzwoni tylko po to, aby zapytać o moje zdrowie. Nie ma to jak mieć najlepszych przyjaciół na świecie.
-och... nigdy bym się nie spodziewał tego, że coś ode mnie chcesz... -mój sarkazm, aż mnie rozbawił.
-bardzo śmieszne... -prychnął, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
-dobra dajesz, Hazz...
-ech... Słuchaj, utknąłem z Julią na jakimś zadupiu i nie mam pojęcia czy dotrę do Londynu do jutrzejszego dnia...
-i??
-Nick organizuje jakąś imprezę. Miałem się na niej pokazać... no ale utknąłem...
Przez chwilę trawię jego słowa. Do samego Nick'a nic nie miałem, ale te jego imprezy... Morze alkoholu, wszędzie przewracający się ludzie, krzyki, piski.
Ostatnio na takiej imprezie o mało Nick nie spalił hotelu. Wolałbym nigdy już nie uczestniczyć w imprezach Grmishaw'a.
-nie dziękuję -mruczę
-Liam, proszę...
-zapomnij!
Chcę się już rozłączyć, kiedy słyszę.
-nie mam kogo poprosić. Lou wraca dzień po imprezie, a Niall'a nie do się złapać. -mówi cicho -trzeba przypilnować Nick'a...
Mam pytanie... czy Nick Grimshaw, był aż takim dzieckiem, że potrzebował niani?
Pocieram dłonią czoło. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na jakąkolwiek imprezę, a szczególnie nie w takim stanie jakim byłem teraz. Byłem chory, do jasnej cholery!!
-proszę...
-a Zu i DD?
-też tam będą, ale dobrze wiesz, że trzeba ich tak samo pilnować jak i Nick'a. Li, tylko ty jedyny nie pijesz i...
-dobra... dobra, kurwa... dobra! -nie miałem ochoty słuchać jaki to ja byłem grzecznym chłopczykiem...
-dziękuję, dziękuję... -zaraz, zaraz... ja przecież się nie zgodziłem -impreza jest jutro na osiemnastą w Hiltonie...
-Hazz... ale...
Usłyszałem sygnał zakończenia połączenia. On chyba sobie żartował, że ja miałem niby iść na tą imprezę...


Umrę... Umrę!!

3 komentarze:

  1. Na tym tle wogole nie da sie czytac, bo prawie nic nie widac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam nie mam pojęcia co się dzieje z tym bloggerem ;/ mam nadzieje, że teraz wszystko widać ;>

      Usuń
    2. O niebo lepiej :) teraz bez problemu widac :)

      Usuń