Cztery
dni i dwie tony chusteczek później, czułem się lepiej. Oprócz,
że dalej mówiłem przez nos i trochę pokaszliwałem.
Siedziałem
właśnie w piżamie owinięty w gruby kocem przed laptopem i
oglądałem jakiś durny film. Jakaś laska ganiała za facetem,
który totalnie ją olewał. Trzeba zaznaczyć, że dziewczyna miała
lekką nadwagę, a facet był na tyle pusty, że patrzył na wygląd
a nie na wnętrze.
Kiedy
film się skończył, wyłączyłem laptopa i rozłożyłem się na
kanapie. Powoli zacząłem zamykać oczy. Byłem jeszcze osłabiony i
musiałem się wykurować, aby dokładnie za cztery dni wyjść na
scenę.
O
mało nie rozsadziło mi głowy, kiedy mój zaczął dzwonić
obwieszczając nadchodzące nowe połączenie.
Chwyciłem za urządzenie i miałem ochotę zagrzebać się pod ziemią, kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu uśmiechniętą gębę Styles'a.
Chwyciłem za urządzenie i miałem ochotę zagrzebać się pod ziemią, kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu uśmiechniętą gębę Styles'a.
Odebrałem.
-słucham...
-Liam!
-odsunąłem słuchawkę jak najdalej ucha i westchnąłem. Dlaczego
ten człowiek zawsze musi wrzeszczeć do mojego ucha? -żyjesz?
-jak
przestaniesz drzeć tą swoją mordę, to będę żył.
-odpowiedziałem w miarę spokojnie.
-tak,
tak... jasne -mruknął. -słyszę, że lepiej się czujesz
-w
miarę...
-bo
jest sprawa...
I
w tym momencie miałem ochotę rozłączyć się, wyłączyć telefon
i mieć Harry'ego Styles'a w dupie. Mogłem się tego spodziewać, że
Hazz nie dzwoni tylko po to, aby zapytać o moje zdrowie. Nie ma to
jak mieć najlepszych przyjaciół na świecie.
-och...
nigdy bym się nie spodziewał tego, że coś ode mnie chcesz... -mój
sarkazm, aż mnie rozbawił.
-bardzo
śmieszne... -prychnął, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
-dobra dajesz, Hazz...
-dobra dajesz, Hazz...
-ech...
Słuchaj, utknąłem z Julią na jakimś zadupiu i nie mam pojęcia
czy dotrę do Londynu do jutrzejszego dnia...
-i??
-Nick
organizuje jakąś imprezę. Miałem się na niej pokazać... no ale
utknąłem...
Przez
chwilę trawię jego słowa. Do samego Nick'a nic nie miałem, ale te
jego imprezy... Morze alkoholu, wszędzie przewracający się ludzie,
krzyki, piski.
Ostatnio
na takiej imprezie o mało Nick nie spalił hotelu. Wolałbym nigdy
już nie uczestniczyć w imprezach Grmishaw'a.
-nie
dziękuję -mruczę
-Liam,
proszę...
-zapomnij!
Chcę
się już rozłączyć, kiedy słyszę.
-nie
mam kogo poprosić. Lou wraca dzień po imprezie, a Niall'a nie do
się złapać. -mówi cicho -trzeba przypilnować Nick'a...
Mam
pytanie... czy Nick Grimshaw, był aż takim dzieckiem, że
potrzebował niani?
Pocieram
dłonią czoło. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na jakąkolwiek
imprezę, a szczególnie nie w takim stanie jakim byłem teraz. Byłem
chory, do jasnej cholery!!
-proszę...
-a
Zu i DD?
-też
tam będą, ale dobrze wiesz, że trzeba ich tak samo pilnować jak i
Nick'a. Li, tylko ty jedyny nie pijesz i...
-dobra...
dobra, kurwa... dobra! -nie miałem ochoty słuchać jaki to ja byłem
grzecznym chłopczykiem...
-dziękuję,
dziękuję... -zaraz, zaraz... ja przecież się nie zgodziłem
-impreza jest jutro na osiemnastą w Hiltonie...
-Hazz...
ale...
Usłyszałem
sygnał zakończenia połączenia. On chyba sobie żartował, że ja
miałem niby iść na tą imprezę...
Umrę...
Umrę!!
Na tym tle wogole nie da sie czytac, bo prawie nic nie widac :)
OdpowiedzUsuńprzepraszam nie mam pojęcia co się dzieje z tym bloggerem ;/ mam nadzieje, że teraz wszystko widać ;>
UsuńO niebo lepiej :) teraz bez problemu widac :)
Usuń