poniedziałek, 20 czerwca 2016

three


-o matko... -jęczeć podpierając się o ściankę. Ciepła woda spływa po moich plecach. Jeszcze nie wyszedłem na tą pieprzoną imprezę, a mam już dość. Mój zapchany nos też protestował. Byłem zmęczony.
Zakręciłem wodę i wyszedłem spod prysznica. Zimny podmuch wiatru otulił moje ciało. Przeszedł przeze mnie silny dreszcz. Miałem ochotę zagrzebać się z powrotem pod kołdrą, ale zamiast to zrobić podszedłem do umywalki i zabrałem się za zgolenie mojego prawie dwutygodniowego zarostu. Wyglądałem powoli jak Święty Mikołaj.
Zaśmiałem się na swój własny widok. Miałem teraz przy najmniej powód, aby pozbyć się swojego zarostu.
Teraz jednak najgorsze było to, że musiałem się ubrać, a ten lokowany idiota nawet nie wspomniał jak mam się ubrać.
Założyłem ciemne rurki do tego jasną koszulkę i marynarkę. To ostatnie zawsze mogłem zdjąć.
Punktualnie o osiemnastej wsiadłem do taksówki. Wiem, że nie powinienem się spóźniać i jechać taksówką, ale nie chciałem robić wokoło swojej osoby zbytniego szumu. Nie miałem ochoty znaleźć swojej 'schorowanej' twarzy na głównych stronach gazet.
Zatrzymaliśmy się przy tylnym wejściu do hotelu. Nie było mowy o wejściu głównym.
Wysiadłem z auta powoli rozglądając się dookoła. Nikogo nie było, więc było ok.
Wszedłem do środka, dość wielu ludzi mi się przyglądało. Była opcja, albo wyglądałem jak idiota, albo nikt nigdy nie wchodził od tyłu.
Wolnym krokiem podszedłem do recepcji. Wszędzie przechodzili ludzie. Same znane twarze. Impreza Nick'a musiała zgromadzić wielu ludzi.
-dobry wieczór... w czym mogę pomóc -znudzony głos recepcjonistki wyrwał mnie z zamyślenia.
-gdzie odbywa się impreza Nick'a Grimshaw'a?
Kobieta machnęła ręką w stronę dużych drewnianych drzwi. Nic nie mówiąc odszedłem od recepcji i ruszyłem w stronę owego miejsca. Nacisnął na klamkę i wszedłem do środka. Przede mną rozciągał się drugi hol. Gdzieniegdzie stali ludzie. Ruszyłem przed siebie. Poprawiłem marynarkę kiedy stanąłem przed wysokim gościem w garniturze.
-pana godność??
-Styles... -rzuciłem i patrzałem jak facet przegląda listę. Nagle odrywa wzrok od niej i z uśmiecham otwiera mi drzwi.
-miłej zabawy.
Wszedłem do środka. Trochę się zachłysnąłem śliną próbując nie kichnąć. To był jednak zły pomysł, aby się tu znaleźć. Muzyka drażniła moją lekko bolącą głowę.
Cała sala była zapełniona ludźmi co oczywiście utrudniało odnalezienie Grimshaw'a. Mimo wszystko ruszyłem na poszukiwanie zguby.
Gdzieś międzyczasie do ręki został mi wciśnięty kieliszek w szampanem, z którym nie miałem pojęcia co mam zrobić. Nie było go gdzie odstawić, więc paradowałem z nim po sali, aby wreszcie zobaczyć prześwitującą sylwetkę Nick'a. Stał w dość pokaźnej grupce składającej się praktycznie z samych facetów.
Przecisnąłem się przez tłum i stuknąłem Nick'a lekko palcem w ramię. Odwrócił się w moją stronę. Był lekko zdezorientowany. No czyli on nie wiedział, że się pojawię. Trzeba pogratulować Styles'owi.
-Liam... -zaczął się rozglądać -gdzie Hazz?
-utknął gdzieś na zadupiu... i jestem ja... -machnąłem ręką i akurat w tym samym momencie zachciało mi się kochać. Na szczęście zdążyłem ulokować twarz w zgięciu łokcia.
-a ty dalej zarażasz?
-jak widać...
-czy wszyscy znają Liam'a Payne z One Direction?
O tak właśnie zostałem wciągnięty w kółeczko różańcowe i przedstawiony takiej ilości ludzi, że nawet nie zapamiętam połowy.
Miałem ochotę zwymiotować swoje wszystkie wnętrzności. Chciałem wracać do domu...
Nick wszędzie mnie za sobą ciągnął i przedstawiał wszystkim.
Ledwo się zdążyłem pozbyć się kieliszka, wepchnięto mi drugi.
Szukałem właśnie kelnerka, aby się pozbyć owego trunku, gdy nagle stanęła obok nas niska blondynka. Jej makijaż mocno się odróżniał od tego, który miała standardowa kobieta na sali. Był strasznie mocny. Nie miała na sobie długiej koktajlowej sukienki jak każda kobieta, tylko białą koszulkę i krótką spódniczkę, całość dopełniały glany. Doprawdy... odpowiedni ubiór na taką imprezę. A ja do cholery całą noc się zastanawiałem co mam na siebie włożyć.
Oderwałem wzrok od kobiety, kiedy poczułem jak ktoś wyrywa mi kieliszek z dłoni. Spojrzałem z ulgą na Nick'a, który zamienił mój kieliszek z alkoholem na wodę. Chwała mu!!
-z czym ty łazisz, Liam? -posłałem mu delikatny uśmiech.


-co... dziecinka nie zabrała ze sobą dowodu osobistego? -jej śmiech przywołał we mnie dreszcze i to nie miało nic wspólnego z przyjemnością -no chyba że dziecko go jeszcze nie posiada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz