-o
matko... -jęczeć podpierając się o ściankę. Ciepła woda spływa
po moich plecach. Jeszcze nie wyszedłem na tą pieprzoną imprezę,
a mam już dość. Mój zapchany nos też protestował. Byłem
zmęczony.
Zakręciłem
wodę i wyszedłem spod prysznica. Zimny podmuch wiatru otulił moje
ciało. Przeszedł przeze mnie silny dreszcz. Miałem ochotę
zagrzebać się z powrotem pod kołdrą, ale zamiast to zrobić
podszedłem do umywalki i zabrałem się za zgolenie mojego prawie
dwutygodniowego zarostu. Wyglądałem powoli jak Święty Mikołaj.
Zaśmiałem
się na swój własny widok. Miałem teraz przy najmniej powód, aby
pozbyć się swojego zarostu.
Teraz
jednak najgorsze było to, że musiałem się ubrać, a ten lokowany
idiota nawet nie wspomniał jak mam się ubrać.
Założyłem
ciemne rurki do tego jasną koszulkę i marynarkę. To ostatnie
zawsze mogłem zdjąć.
Punktualnie
o osiemnastej wsiadłem do taksówki. Wiem, że nie powinienem się
spóźniać i jechać taksówką, ale nie chciałem robić wokoło
swojej osoby zbytniego szumu. Nie miałem ochoty znaleźć swojej
'schorowanej' twarzy na głównych stronach gazet.
Zatrzymaliśmy
się przy tylnym wejściu do hotelu. Nie było mowy o wejściu
głównym.
Wysiadłem
z auta powoli rozglądając się dookoła. Nikogo nie było, więc
było ok.
Wszedłem
do środka, dość wielu ludzi mi się przyglądało. Była opcja,
albo wyglądałem jak idiota, albo nikt nigdy nie wchodził od tyłu.
Wolnym
krokiem podszedłem do recepcji. Wszędzie przechodzili ludzie. Same
znane twarze. Impreza Nick'a musiała zgromadzić wielu ludzi.
-dobry
wieczór... w czym mogę pomóc -znudzony głos recepcjonistki wyrwał
mnie z zamyślenia.
-gdzie
odbywa się impreza Nick'a Grimshaw'a?
Kobieta
machnęła ręką w stronę dużych drewnianych drzwi. Nic nie mówiąc
odszedłem od recepcji i ruszyłem w stronę owego miejsca. Nacisnął
na klamkę i wszedłem do środka. Przede mną rozciągał się drugi
hol. Gdzieniegdzie stali ludzie. Ruszyłem przed siebie. Poprawiłem
marynarkę kiedy stanąłem przed wysokim gościem w garniturze.
-pana
godność??
-Styles...
-rzuciłem i patrzałem jak facet przegląda listę. Nagle odrywa
wzrok od niej i z uśmiecham otwiera mi drzwi.
-miłej
zabawy.
Wszedłem
do środka. Trochę się zachłysnąłem śliną próbując nie
kichnąć. To był jednak zły pomysł, aby się tu znaleźć. Muzyka
drażniła moją lekko bolącą głowę.
Cała
sala była zapełniona ludźmi co oczywiście utrudniało
odnalezienie Grimshaw'a. Mimo wszystko ruszyłem na poszukiwanie
zguby.
Gdzieś
międzyczasie do ręki został mi wciśnięty kieliszek w szampanem,
z którym nie miałem pojęcia co mam zrobić. Nie było go gdzie
odstawić, więc paradowałem z nim po sali, aby wreszcie zobaczyć
prześwitującą sylwetkę Nick'a. Stał w dość pokaźnej grupce
składającej się praktycznie z samych facetów.
Przecisnąłem
się przez tłum i stuknąłem Nick'a lekko palcem w ramię. Odwrócił
się w moją stronę. Był lekko zdezorientowany. No czyli on nie
wiedział, że się pojawię. Trzeba pogratulować Styles'owi.
-Liam...
-zaczął się rozglądać -gdzie Hazz?
-utknął
gdzieś na zadupiu... i jestem ja... -machnąłem ręką i akurat w
tym samym momencie zachciało mi się kochać. Na szczęście
zdążyłem ulokować twarz w zgięciu łokcia.
-a
ty dalej zarażasz?
-jak
widać...
-czy
wszyscy znają Liam'a Payne z One Direction?
O
tak właśnie zostałem wciągnięty w kółeczko różańcowe i
przedstawiony takiej ilości ludzi, że nawet nie zapamiętam połowy.
Miałem
ochotę zwymiotować swoje wszystkie wnętrzności. Chciałem wracać
do domu...
Nick
wszędzie mnie za sobą ciągnął i przedstawiał wszystkim.
Ledwo
się zdążyłem pozbyć się kieliszka, wepchnięto mi drugi.
Szukałem
właśnie kelnerka, aby się pozbyć owego trunku, gdy nagle stanęła
obok nas niska blondynka. Jej makijaż mocno się odróżniał od
tego, który miała standardowa kobieta na sali. Był strasznie
mocny. Nie miała na sobie długiej koktajlowej sukienki jak każda
kobieta, tylko białą koszulkę i krótką spódniczkę, całość
dopełniały glany. Doprawdy... odpowiedni ubiór na taką imprezę.
A ja do cholery całą noc się zastanawiałem co mam na siebie
włożyć.
Oderwałem
wzrok od kobiety, kiedy poczułem jak ktoś wyrywa mi kieliszek z
dłoni. Spojrzałem z ulgą na Nick'a, który zamienił mój
kieliszek z alkoholem na wodę. Chwała mu!!
-z
czym ty łazisz, Liam? -posłałem mu delikatny uśmiech.
-co...
dziecinka nie zabrała ze sobą dowodu osobistego? -jej śmiech
przywołał we mnie dreszcze i to nie miało nic wspólnego z
przyjemnością -no chyba że dziecko go jeszcze nie posiada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz