*Britt
Jest piękny słoneczny dzień. Pełnia
lata, ale ja nie jestem na to gotowa. Powinnam teraz siedzieć w domu
i nie wychodzić z niego przez resztę życia. Nie wiem jakim cudem
udało się Is mnie namówić, abym z nią wyszła.
Mijamy wielu ludzi, mam dziwne uczucie,
że wszyscy się na mnie patrzą. Patrzą jak na kalekę. Nie byłam
jeszcze gotowa na stawienie czoła światu. Nie byłam gotowa na tłum
ludzi. Is akurat musiała wybrać bardzo zatłoczony park. Wszędzie
było słychać śmiech ludzi, szczekanie psów i śmiech dzieci. To
nie było najlepsze miejsce dla mnie! O nie!!
Naciągnęłam mocno rękawy bluzki na
dłonie. To pewnie dziwnie wyglądał. Wszyscy wokoło mieli na sobie
letnie ubrania, a ja siedziałam w swetrze.
Nie czułam się najlepiej, naprawdę
nie byłam na to wszystko gotowa.
Do rozprawy zostało jeszcze kilka dni
i nie jestem pewna, czy wytrzymam stanie twarzą w twarz z Thomasem.
Na sama myśl się wzdrygam i kulę.
Mówią, że wszystko z czasem można
wyleczyć, ale to nie prawda.
Ciało można zawsze wyleczyć, nawet
jeśli potrwa to długo i jeśli coś jednak pójdzie nie tak... to
przecież tylko ciało. Gorzej z duszą, jej nie da się wyleczyć.
Mimo zapewnień, na niej zawsze zostanie jakiś strupek, którego
można w każdej chwili uszkodzić.
Ciało zapomina, ale dusza pamięta
wszystko. Każdy cios, każdą krzywdę, każde słowo.
Moja dusza jest cała w strupach, które
nie mają szans się zagoić.
To uczucie kiedy coś cię rozrywa od
środka, później składa i ponownie rozrywa.
Chciałabym gdzieś wyjechać, sama.
Bez nikogo.
Może naprawdę powinnam się spakować
i gdzieś wyjechać. Może udałoby mi się choć w jakimś głupim
stopniu zaleczyć moje rany. Może to by był jakiś krok do przodu.
Uciec choć na chwilę od tych
wszystkich problemów, aby uleczyć się, a później wrócić i
stanąć twarzą w twarz z tymi wszystkimi problemami. Może wtedy
będę dużo silniejsza.
Moje rozmyślenia przerywa mój
telefon. Patrzę na wyświetlacz, to był Niall.
Nie odbieram i rozglądam się po
parku...
Nie powinnam stać na drodze do
szczęścia Niall'owi. On powinien znaleźć sobie kogoś zdrowego,
kogoś ładnego. Był znany na całym świecie, więc powinien mieć
u swojego boku najpiękniejsze kobiety świata, a najszczególniej
nie kalekę.
Nie mogłam go trzymać przy sobie, nie
mogłam mu pozwolić aby zmarnował na mnie swoje życie. Jest młody
i dużo jeszcze przed nim...
ja już przegrałam swoje życie i nie
wolno mi było pozwolić, abym on też to zrobił.
Podjęłam już decyzję...
Odchodzę...
*
Niebo było zachmurzone, wyglądało
jakby miało zaraz się rozpadać. Właśnie tak żegnała mnie
Irlandia. Is powtarzała, że wszyscy za mną płaczą dlatego jest
taka pogoda.
Ogólnie nie mogła się pogodzić z
tym, że wyjeżdżam. To było śmieszne, bo jeszcze jakiś czas temu
chciała się mnie pozbyć ze swojego życia, a teraz?? teraz stała
ze łzami w oczach i machała, ostatni raz.
To był nowy rozdział w moim życiu,
nowy rozdział w życiu Nialla.
W drodze na odprawę wrzucam telefon do
kosza.
Ale prędzej piszę tylko jedną
wiadomość.
„Żegnaj”
*Niall
Siedzę jak na szpilkach. Britt nie
odpowiada na moje telefony, wyprowadziła się ze swojego mieszkania
i nikt nie chciał mi powiedzieć, gdzie jest. Zacząłem już
wariować. Chciałem już nawet wynająć detektywa, aby ją znalazł.
Cholera!!
musiałem ją zobaczyć i z nią
porozmawiać. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzeli, ale nikt nie
chciał nic powiedzieć.
Nagle mój telefon wibruję. O mało
nie wypluwam serca kiedy widzę, ze mam wiadomość od Britt.
Otwieram ją szybko i zamieram. Jedno słowo, a wydaje mi się jakbym
umarł.
„Żegnaj”
Upadam na ziemię i nie mam ochotę
umrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz