sobota, 27 lutego 2016

Epilog



Rok później
*Britt
Piękny sierpniowy dzień, ćwierkające ptaki i ja... stojąca przed drzwiami domu rodzinnego. Poprawiam bluzkę, na tyle ile mi pozwalają kule. Ciężko jeszcze mi się bez nich utrzymać na nogach, a raczej ciężko mi bez nich utrzymać równowagę.
Uśmiecham się szeroko, kiedy drzwi otwiera mi Is. Stoi i wpatruje się we mnie, rozmawiałyśmy ze sobą często ale nigdy nie wypomniałam jej na jakim etapie rehabilitacji jestem. Nie wypominałam jej, że od dwóch miesięcy już poruszam się na kulach. Ogólnie nawet nie napomknęłam, że wracam do domu.
-Britt?! -zasłania usta dłonią -o mój Boże -wtedy się na mnie rzuca. Kule wypadają mi z rąk i lądujemy na twardym chodniku. Jeśli miałabym sobie kiedyś połamać kręgosłup, to właśnie chyba to byłby ten moment.
Kiedy wreszcie Is odkleja się ode mnie, siadam na tyłku i z pomocą rąk powoli podsuwam swoje nogi pod brodę. Uśmiecham się szeroko do siostry.
-ja też się cieszę... -byłyśmy dla siebie wrogami przez wiele lat, a teraz po prostu jestem dumna, że ona jest moja siostrą.
*
Jest późno, kiedy wychodzimy z Is z domu. Była umówiona z koleżankami na jakiś koncert, nie mówiła mi na jaki... ale ponoć jedna z nich się rozchorowała i mają miejsce.
Przed halą, gdzie ma się odbyć ten cały koncert, jest tłum ludzi. Nie mam co się wychylać poza tą całą publikę, bo jakby na to spojrzeć jestem jeszcze nie do końca sprawna.
-chodź -Is dotyka mnie lekko w ramię. -musimy się jakoś przecisnąć.
-czyj to koncert? -próbuję przekrzyczeć tłum, ale mam wrażenie, że jednak mi się to nie udało.
Pół godziny później stoję niedaleko sceny i mam ochotę wypluć serce i wszystkie moje wnętrzności. Mam ochotę zabić moją siostrę. Zabrała mnie na koncert...
-witajcie, witajcie... -ten zachrypnięty głos rozpoznałabym wszędzie. Zaciskam dłonie na kulach. -hej... gdzie reszta? -Harry zaczyna się rozglądać za siebie -wcięło ich -nagle słychać głośny huk
-no super, Liam chyba zbiera Nialla z podłogi -Louis śmieje się stając obok Harrego.
I wtedy go widzę, jego blond włosy ułożone są perfekcyjnie jak zawsze. Robi krzywą minę, kiedy podchodzi do Louisa i Harrego. Poprawia koszulkę i uśmiecha się szeroko do publiczności. Mam ochotę zapaść się pod ziemię.
Ukrywam się za tłumem rozwrzeszczanych dziewczyn. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zauważy.
Gdzieś w połowie koncertu i jakieś piosenki, która śpiewają... nie mam pojęcia co śpiewają, bo mój wzrok ciągle spoczywa na Niall'u. Tak więc gdzieś w połowie tej piosenki Harry nachyla się w naszą stronę i na moment nasz wzrok się krzyżuje. Jestem trochę przerażona, a on zdezorientowany. Widzę to po jego oczach kiedy spogląda na mnie drugi raz. Jego wzrok kieruje się na Nialla, a ja modlę się, aby do niego nie podszedł i nie...
Louis podchodzi do Niall'a i klepie go po ramieniu, a później mówi coś na ucho. Chłopak się uśmiecha. Serce podskakuje mi do garda, dawno nie widziałam jego pięknego uśmiechu.
Harry podchodzi do Louisa i mówi coś do niego, a ten wlepia we mnie centralnie wzrok i głupio się uśmiecha. To nic dobrego nie wróży.
Wiecie jak to jest, gdy twoja dusza jest już posklejana na tyle, że możesz zbudować wokół siebie odpowiedniej wielkości mur?
Ja wiem, moja dusza jest już na tle posklejana, że mogę stać i patrzeć na Niall'a i cieszyć się jego szczęściem.
Posklejałam się na tyle, że nie wzdrygam się na samą myśl, że jakiś mężczyzna mógłby mnie dotknąć. Nie czuje już tego lęku, nie czuję się źle ze swoim ciałem, aż...
Wzrok Louisa ciągle jest na mnie utkwiony, praktycznie wywierca mi dziurę w głowie. Widzę jak Liam nachyla się w ich stronę i coś szepcze. Jestem pewna, że mówią o mnie.
-Is... idę -chcę się odwrócić, ale nie mam szans, ja, kule i taki tłum.
Kiedy się odwracam w stronę sceny widzę wpatrujące się we mnie oczy Niall'a. Czas się zatrzymuje, ale szybko przerywam tą sytuację i próbuję przepchnąć się przez tłum. Czuję jak Is podąża za mną.
*Niall
To była chyba najgorszy w moim życiu koncert. Chłopacy szeptali sobie coś na ucho, pomijając oczywiście mnie. Czułem się jak wyrzutek, ale czuje tak od bardzo dawna. Od kiedy wyjechała Britt.
-co jest? -pytam Liama, który patrzy a mnie z uśmiechem
-rozejrzyj się -więc robię to o czym mówi. Tłum jest tak wielki, że ciężko cokolwiek tu zobaczyć, ale jakiś impuls ciągnie mój wzrok w to jedno miejsce. Moje oczy krzyżują się z tymi, których już dawno nie było mi dane widzieć. To była ona...
Jestem zdziwiony, kiedy obojętnie odwraca wzrok i przeciska się przez tłum.. Widzę jakie zamieszanie robi się w tym miejscu. Nie mogę przerwać koncertu i biec za nią. Ale przynajmniej wiem, że wróciła... na własnych nogach.
*
Nawet się nie przebieram. Wsiadam w taksówkę w tym co mam na sobie. Może jestem zły na to, że mnie zostawiła, ale za mocno ją kocham... aby pozwolić jej odejść drugi raz.
Adres jej domu pamiętam już bardzo dobrze. Od momentu kiedy wyjechała, a to miej więcej było rok temu, zadrżało się, że tu przyjeżdżałem.
Pukam do drzwi. Muszę chwilę odczekać za nim zostają otwarte a w nich stoi niska blondynka. Is...
-Niall -szepcze i wciąga mnie do środka. Rozgląda się po pomieszczeniu i wciąga mnie do schowka na kurtki. Zapala światło i patrzy na mnie -dobrze, że jesteś...
-ale... -nie wiem co mam powiedzieć
-musiała akurat zemdleć. Chciałam ją zatrzymać do momentu, aż skończy się koncert, ale.. -szepcze -dobra idziemy do niej -otwiera drzwi i rozgląda się po salonie. Łapie mnie za rękę i wciąga na schody. -ostatnie drzwi po prawej. Nie pukaj, tylko wchodź.
Pcha mnie, abym się ruszył.
Moje nogi przyrosły do schodów. Nie czuję się najlepiej. Jeśli odeszła, to może nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, a ja dalej pcham się w jej życie.
Jednak potrzebuję wyjaśnień.
Tak jak mówiła Is, idę przez niewielki korytarzyk i zatrzymuję się przy ostatnich drzwiach na prawo. Podnoszę dłoń aby zapukać, ale zatrzymuję ją i opieram się całym ciałem o drzwi, które jakimś cudem otwierają się i wpadam do pokoju. Cudownie, zrobiłem wejście smoka.
Britt, moja Britt siedzi na krześle i czyta książkę.
-Niall? -patrzę jak bierze kule i opierając się na nich powoli podchodzi do mnie. Kiedy jest w małej odległości ode mnie podnoszę się. Nigdy nie widziałem jej stojącej na własnych nogach, więc nie mogę powstrzymać uśmiechu na twarzy. Cudownie było patrzeć na nią z tej perspektywy -nic ci nie jest? -mam wrażenie, że powstrzymuje śmiech.
Sam się roześmiałem. Może kiedyś byłem na nią wściekły, bo mnie zostawiła, ale w tym momencie cieszyłem się, że ją widzę. Nie byłem zły, byłem radosny. To tak takie uczucie jakby ten rok nie miał znaczenia... jakby nie istniał. Nie wiem czy kiedykolwiek odczuliście takie uczucie, ale ja właśnie poczułem.
Przyciągam ją w swoje ramiona i przyciskam do swojej klatki piersiowej. Nie obchodzi mnie w tym momencie, czy kogoś ma i mogę dostać po twarzy. Liczy się tu i teraz. Liczy się, że jest obok mnie.
-udusisz mnie -słyszę jej głos przy uchu
-nawet nie wiesz jak bardzo mam na to ochotę -śmieje się i lekko się od niej odsuwam. -tęskniłem -szepczę patrząc prosto w jej oczy.
Widzę jak zamiera, a do jej oczu napływają łzy, które po chili spływają po jej policzkach. Przytulam ją wtedy mocno.
-przepraszam... -słyszę jej przytłumiony głos. -przepraszam -słyszę jak coś upada, a po chwili czuję jak jej palce zaciskają się na mojej koszulce. -naprawdę przepraszam.
Przykucam lekko i ją podnoszę do góry. Nie odrywają jej od siebie idę w stronę łózka. Sadzam ją na nim i kucam przed nią.
-nie powinnam była tego robić -szepcze. Chcę coś powiedzieć, ale przystawia mi palec do ust -nie powinnam, ale musiałam. Musiałam się pozbierać po... -przerwała, a ja wiedziałem o czym mówi. Julia powiedziała mi to kilka miesięcy temu. Przeszedłem lekkie załamanie, ale jakoś się pozbierałem. Nawet nie mogłem sobie wyobrazić co musiała czuć ona. Ja miałem ochotę zabić tego gościa.
-musiałam się pozbierać po...
-wiem -łapię ją za dłoń
-musiałem sobie jakoś z tym poradzić. Wiem, że byś mi pomógł, ale zawsze polegałam na sobie... a poza tym za mocno cię kochałam, abym mogła stać ci na drodze... do szczęścia...
-nigdy nie byłaś... żadna przeszkodą -jestem w szoku.
-byłam, Niall, byłam. Spójrz na siebie a później na mnie. Ty jesteś gwiazdą, a ja?? -zaczęła się śmiać i kręcić głową -nie byłam odpowiednią osobą -dotknęła mojego policzka -to była naprawdę odpowiednia decyzja. Musiałam to zrobić. Musiałam dać nam szanse, na lepsze jutro. Dziękuję, że mnie uratowałaś...
-nie mów mi teraz tylko, że mam zapomnieć i odejść.
-Niall... -spojrzała na mnie
-czekałem tak długo... -mierzę ją wzrokiem i kiedy się nie odzywa dodaję -zacznijmy od nowa, Niall -wystawiłem w jej kierunku dłoń, spojrzała na nią i z uśmiechem na twarzy uścisnęła ją.
-Britt.. wiesz co?
-Nie -nie puszczałem jej dłoni i ciągle patrzałem jej w oczy.
-Mamy dużo sobie do powiedzenia.
-wiem, dlatego...
Nie potrafię wytrzymać, wpijam się w jej usta. Tyle czasu na to czekałem. Kiedy odwzajemniła pocałunek...

Znalazłem się w swoim małym raju. Może jestem na nią zły, ale nie potrafię i nie mogę pozwolić jej odejść...

KONIEC

***
Mam dość "ciężką" wiadomość. Nie odnosiłam się z tą sprawą, ale od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad zrobieniem sobie małej przerwy. Z dnia na dzień coraz bardziej byłam przekonana, że to mi jest potrzebne...
Tak więc robię sobie przerwę. Od dzisiejszego dnia nie ukaże się ani jedno nowe opowiadanie mojego autorstwa. Dokończę tylko opowiadania, które już trwają i udaję się na "wyczekiwany" urlop. Nie wiem ile on potrwa, ale na pewno wrócę z nowymi pomysłami i z nowymi opowiadaniami :D
Więc dziękuję wam za czytanie Over a Precipice, tak jak mojego ukochanego Call me: Julia. Jestem wam bardzo wdzięczna za wsparcie i za ilość odsłon jak i komentarze.
Nawet nie wiem jak wam dziękować!!
Jesteście WIELCY!! bd tęsknić :)
Do "przeczytania" :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz