*Britt
Siedzę jak zawsze w pustym pokoju.
Jednak dziś jest inaczej... odwracam głowę w prawą stronę i
widzę bukiecik w wazonie. To wszystko przypomina mi o Niall'u. Moim
osobistym Aniele.
Dzięki niemu mam ochotę żyć. Mogłam
tak codziennie zaczynać dzień.
Ja: dzień dobry :)
Odkładam telefon pod poduszkę i
zamykam oczy. Próbuję się powstrzymać, ale uśmiech sam wypełza
mi na usta. Przez chwile z tym walczę, ale ostatecznie się poddaję
śmieje się na głos. Pewnie każdy kto przechodzi obok mojego
pokoju, pomyśli że jest ze mną coraz gorzej... ale ja po prostu
jestem szczęśliwa.
Jestem wreszcie szczęśliwa od paru
parszywych lat. Byłam taka szczęśliwa!!
-Britt? -słyszę głos, którego nie
chciałam dziś słyszeć, chyba wolałabym w ogóle jej dziś nie
słyszeć.
Czy tak kobieta zawsze musi przychodzić
w takich momentach?!
Czy ona zawsze musi psuć moje życie?!
Dlaczego ?!!!!!!
-mamo? -pytam spokojnie, aby nie
pokazać po sobie jak bardzo mnie zdenerwowała jej wizyta. Nie
chciałam dać jej tej satysfakcji. Niech zobaczy, że mogę być
jednak szczęśliwa.
-byłam w pobliżu... -zaczyna a ja
unoszę wysoko brwi do góry. To jest bardzo dziwne, że ona była w
pobliżu! -to wszystko związane z przyjęciem... -przerywa nagle i
patrzy na mnie z szeroko otwartymi ustami, to tak jakby się
wygadała.
*Niall
Z prędkością światła zjadłem
śniadanie i jeszcze szybciej się ubrałem. To wszystko było
spowodowane szczęściem, które czułem. Wczoraj jakimś cudem
wynegocjowałem u Bena, mały spacerek... na który mogłem zabrać
ze sobą Britt. Ona oczywiście jeszcze o tym nie wiedziała i miałem
nadzieję, że się zgodzi. Chciałem z nią pobyć poza murami tego
przeklętego szpitala, który poniekąd dobrze mi się już kojarzył.
Przecież ją tam poznałem!
*
Szedłem z uśmiechem przez korytarz w
kierunku jej pokoju. Zwróciłem w ten sposób na siebie uwagę wielu
ludzi. No przecież byłem na piętrze, na którym śmiech jest
zakazany!
Zapukałem do drzwi pokoju Britt, nie
odpowiedziała... uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem, że leży na
boku. Spała.
Podszedłem do niej, a ona odwróciła
głowę w moją stronę. Po jej minie mogłem odgadnąć, że jest
coś nie tak.
-ej... -obchodzę łóżko i klękam
przed nią. Widzę, że zaraz się rozpłacze -co jest maleńka?
Kręci przecząco głową, a łzy
wydobywają się z jej oczu. Robi mi się strasznie smutno, czuję
mocne ukucie w serce. Nie chcę, aby płakała, aby cierpiała.
-co się stało?
Patrzy na mnie i nagle się uśmiecha.
Wprowadza mnie w tym w osłupienie. Jeszcze bardziej mnie zadziwia
kiedy jej maleńka, cieplutka dłoń ląduje na moim policzku.
-jak zawsze... -wyszeptuje -moja matka,
więc nie trzeba się niczym przejmować...
-no mów -ściągam jej dłoń z
policzka i przyciągam do ust. Nie wiem dlaczego to robię, ale czuję
że to właściwe.
-wyprawia przyjęcie urodzinowe mojej
siostry... tak jakby nie jestem zaproszona -moje usta zamierają
zamierają przy jej dłoni -nawet nie chciała mi o tym mówić
-śmieje się
-to nic -mówię, chcę odciągnąć
jej myśli od tego wszystkiego. Po tych słowach domyślam się, że
nie żyje w dobrych stosunkach z matką i siostrą. -ubieraj się
Patrzy na mnie chwile, jakby nie
rozumiała słów, które wypowiedziałem.
-no raz dwa... wychodzimy...
*
Uśmiecham się do mijanych przez nas
ludzi. Niektórzy odpowiadają mi uśmiechem, ale za to inni...
krzywo się na nas patrzą. Za nim doszliśmy do parku zdążyłem
się kilka razy zbłaźnić i po pozować do zdjęć. Na szczęście
Britt to nie przeszkadzało. Była miła dla tych wszystkich
dziewczyn miła.
-musisz być sławny, skoro one
wszystkie...
-nie przesadzajmy -śmieję się.
*Britt
Nie mogę oderwać wzroku od Nialla. To
jest takie głupie przyciąganie, które jest silniejsze od
grawitacji.
Zatrzymujemy się przy ławce, a przed
nami rozciąga się mały stawek. Uśmiecham się, gdy widzę
pływające kaczki. Może to nic takiego, ale dla osoby, która
siedzi w zamknięciu... wszystko jest cudowne. Właśnie dziś,
dzięki Niallowi poczułam się jakbym odzyskała wzrok... jakbym
odzyskała życie.
-pięknie tu -mówię w jego kierunku,
on w odpowiedzi tylko się uśmiecha. Ma bardzo piękny uśmiech... w
ogóle się pięknie uśmiecha.
Jego dłoń ląduje na mojej nodze.
Nawet nie czuję się z tym źle, bo jest wręcz odwrotnie.
-dziękuję ci... -kładę swoją dłoń
na jego policzku. Jego skóra w dalszym ciągu jest przyjemna w
dotyku, nawet nie przeszkadza mi jego lekki zarost. Niall ponownie
bierze moją dłoń w swoją i przykłada ją do ust, które są
delikatne... nikt nawet nie wie jak bardzo chciałabym je poczuć na
swoich.
-Britt? -odwracam oczy od Nialla i
spoglądam w kierunku, skąd dochodzi głos. Sztywnieje
automatycznie, mój oddech przyśpiesza.
-Emma -próbuję mówić normalnie, ale
kiepsko mi to wychodzi. Jestem przerażona tym spotkaniem. Emmę
ostatnio widziałam w dniu wypadku.
-ja... ja... -zaczyna dukać, kiedy mi
się przygląda. Najwięcej uwagi poświecą mojemu wózkowi -nie
wiedziałam...
Mam ochotę się jej odgryźć, ale po
jej minie widzę jednak, że mówiła rację.
Czuję dość skrępowana tą całą
sytuacją i cieszę się, kiedy odchodzi. Nawet nie zauważyłam, że
przez cały ten czas ściskałam dłoń Nialla.
-przepraszam...
-nic się nie stało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz