piątek, 5 lutego 2016

jeden-dwa



*Britt
Siedzę jak zawsze w pustym pokoju. Jednak dziś jest inaczej... odwracam głowę w prawą stronę i widzę bukiecik w wazonie. To wszystko przypomina mi o Niall'u. Moim osobistym Aniele.
Dzięki niemu mam ochotę żyć. Mogłam tak codziennie zaczynać dzień.
Ja: dzień dobry :)
Odkładam telefon pod poduszkę i zamykam oczy. Próbuję się powstrzymać, ale uśmiech sam wypełza mi na usta. Przez chwile z tym walczę, ale ostatecznie się poddaję śmieje się na głos. Pewnie każdy kto przechodzi obok mojego pokoju, pomyśli że jest ze mną coraz gorzej... ale ja po prostu jestem szczęśliwa.
Jestem wreszcie szczęśliwa od paru parszywych lat. Byłam taka szczęśliwa!!
-Britt? -słyszę głos, którego nie chciałam dziś słyszeć, chyba wolałabym w ogóle jej dziś nie słyszeć.
Czy tak kobieta zawsze musi przychodzić w takich momentach?!
Czy ona zawsze musi psuć moje życie?!
Dlaczego ?!!!!!!
-mamo? -pytam spokojnie, aby nie pokazać po sobie jak bardzo mnie zdenerwowała jej wizyta. Nie chciałam dać jej tej satysfakcji. Niech zobaczy, że mogę być jednak szczęśliwa.
-byłam w pobliżu... -zaczyna a ja unoszę wysoko brwi do góry. To jest bardzo dziwne, że ona była w pobliżu! -to wszystko związane z przyjęciem... -przerywa nagle i patrzy na mnie z szeroko otwartymi ustami, to tak jakby się wygadała.

*Niall
Z prędkością światła zjadłem śniadanie i jeszcze szybciej się ubrałem. To wszystko było spowodowane szczęściem, które czułem. Wczoraj jakimś cudem wynegocjowałem u Bena, mały spacerek... na który mogłem zabrać ze sobą Britt. Ona oczywiście jeszcze o tym nie wiedziała i miałem nadzieję, że się zgodzi. Chciałem z nią pobyć poza murami tego przeklętego szpitala, który poniekąd dobrze mi się już kojarzył. Przecież ją tam poznałem!
*
Szedłem z uśmiechem przez korytarz w kierunku jej pokoju. Zwróciłem w ten sposób na siebie uwagę wielu ludzi. No przecież byłem na piętrze, na którym śmiech jest zakazany!
Zapukałem do drzwi pokoju Britt, nie odpowiedziała... uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem, że leży na boku. Spała.
Podszedłem do niej, a ona odwróciła głowę w moją stronę. Po jej minie mogłem odgadnąć, że jest coś nie tak.
-ej... -obchodzę łóżko i klękam przed nią. Widzę, że zaraz się rozpłacze -co jest maleńka?
Kręci przecząco głową, a łzy wydobywają się z jej oczu. Robi mi się strasznie smutno, czuję mocne ukucie w serce. Nie chcę, aby płakała, aby cierpiała.
-co się stało?
Patrzy na mnie i nagle się uśmiecha. Wprowadza mnie w tym w osłupienie. Jeszcze bardziej mnie zadziwia kiedy jej maleńka, cieplutka dłoń ląduje na moim policzku.
-jak zawsze... -wyszeptuje -moja matka, więc nie trzeba się niczym przejmować...
-no mów -ściągam jej dłoń z policzka i przyciągam do ust. Nie wiem dlaczego to robię, ale czuję że to właściwe.
-wyprawia przyjęcie urodzinowe mojej siostry... tak jakby nie jestem zaproszona -moje usta zamierają zamierają przy jej dłoni -nawet nie chciała mi o tym mówić -śmieje się
-to nic -mówię, chcę odciągnąć jej myśli od tego wszystkiego. Po tych słowach domyślam się, że nie żyje w dobrych stosunkach z matką i siostrą. -ubieraj się
Patrzy na mnie chwile, jakby nie rozumiała słów, które wypowiedziałem.
-no raz dwa... wychodzimy...
*
Uśmiecham się do mijanych przez nas ludzi. Niektórzy odpowiadają mi uśmiechem, ale za to inni... krzywo się na nas patrzą. Za nim doszliśmy do parku zdążyłem się kilka razy zbłaźnić i po pozować do zdjęć. Na szczęście Britt to nie przeszkadzało. Była miła dla tych wszystkich dziewczyn miła.
-musisz być sławny, skoro one wszystkie...
-nie przesadzajmy -śmieję się.

*Britt
Nie mogę oderwać wzroku od Nialla. To jest takie głupie przyciąganie, które jest silniejsze od grawitacji.
Zatrzymujemy się przy ławce, a przed nami rozciąga się mały stawek. Uśmiecham się, gdy widzę pływające kaczki. Może to nic takiego, ale dla osoby, która siedzi w zamknięciu... wszystko jest cudowne. Właśnie dziś, dzięki Niallowi poczułam się jakbym odzyskała wzrok... jakbym odzyskała życie.
-pięknie tu -mówię w jego kierunku, on w odpowiedzi tylko się uśmiecha. Ma bardzo piękny uśmiech... w ogóle się pięknie uśmiecha.
Jego dłoń ląduje na mojej nodze. Nawet nie czuję się z tym źle, bo jest wręcz odwrotnie.
-dziękuję ci... -kładę swoją dłoń na jego policzku. Jego skóra w dalszym ciągu jest przyjemna w dotyku, nawet nie przeszkadza mi jego lekki zarost. Niall ponownie bierze moją dłoń w swoją i przykłada ją do ust, które są delikatne... nikt nawet nie wie jak bardzo chciałabym je poczuć na swoich.
-Britt? -odwracam oczy od Nialla i spoglądam w kierunku, skąd dochodzi głos. Sztywnieje automatycznie, mój oddech przyśpiesza.
-Emma -próbuję mówić normalnie, ale kiepsko mi to wychodzi. Jestem przerażona tym spotkaniem. Emmę ostatnio widziałam w dniu wypadku.
-ja... ja... -zaczyna dukać, kiedy mi się przygląda. Najwięcej uwagi poświecą mojemu wózkowi -nie wiedziałam...
Mam ochotę się jej odgryźć, ale po jej minie widzę jednak, że mówiła rację.
Czuję dość skrępowana tą całą sytuacją i cieszę się, kiedy odchodzi. Nawet nie zauważyłam, że przez cały ten czas ściskałam dłoń Nialla.
-przepraszam...

-nic się nie stało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz