„Rozdział nie jest ocenzurowany.
Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa.”
*Niall*
Wychyliłem się za okno. Mało co
widziałem . Musiałem wejść na parapet i na nim usiąść.
Spojrzałem w dół.
-o fuck -wbiło mnie w okno.
Przyrzekałem się. Z przerażenia zacisnąłem powieki.
Złapałem się futryny i otworzyłem
powoli oczy. Wychyliłem się w stronę dziewczyny i mimo
zaciśniętego na maksa gardła krzyknąłem do niej.
-ej, Roszpunka! -nie wiem do cholery to
mi się wzięło, ale przynajmniej zwróciła na mnie uwagę -może
poczekasz jeszcze z tym skakaniem, aż pojawi się książę na
białym rumaku -nie odpowiedziała mi, tylko spojrzała w dół. Na
jej twarzy nie widziałem przerażenia, więc dobrze wiedziała co
robi w porównaniu do mnie.
Stanąłem na parapecie. Spojrzałem w
dół i oparłem się całym ciałem o okno. To był naprawdę
przerażający widok. Ludzie na dole byli wielkości mojej dłoni.
Pewnie jakbym spadł to zostałaby ze mnie tylko mokra plama.
Wziąłem kilka głębszych wdechów.
Przysunąłem się bliżej krawędzi parapetu, wyciągnąłem dłoń
i złapałem za rynnę. Postawiłem stopę na wsporniku i chwilę
potem stanąłem opleciony w około rynny. Przez chwilę przeszła
mnie myśl, że muszę wyglądać jak strażak zjeżdżający po
rurze.
-Britt -próbowałem zachować spokój.
Dziewczyna spojrzała na mnie i
zesunęła się z parapetu. Nie wiem jak to zrobiłem, ale w
ostatniej chwili złapałem ją za rękę. Moje serce stanęło, aby
po chwili bić jak oszalałe. Właśnie zrobiłem coś
najniebezpieczniejszego w życiu. Nie wiedziałem czy w tym momencie
mam zacząć się modlić, czy zacząć krzyczeć z przerażenia.
Zacisnąłem mocniej palce na
nadgarstku. Spojrzałem na dziewczynę. Wisiała bezwładnie, nawet
nie krzyczała.
-Niall, co ty do cholery robisz?!
-krzyk Bena, uświadomił mi w tym momencie, że nasze życie zależy
tylko i wyłącznie ode mnie. -nie puść jej tylko, idioto!
-nie mam nawet takiego zamiaru -mój
telefon zaczął dzwonić. Westchnąłem głęboko i pokręciłem
głową. Jeszcze mi brakowało brzęczącego i wibrującego „czegoś”
w kieszeni.
-dobra dziewczynko, podeprzyj się nogą
o rynnę -zwróciłem się do dziewczyny. Zaczynała mnie już boleć
ręka, a to nie wróżyło nic dobrego.
-nie mogę -jej szept praktycznie do
mnie nie dotarł. Myślałem, że się przesłyszałem. Kiedy jednak
pokręciła głową, dotarło do mnie to co powiedziała.
Zmarszczyłem czoło. Ta dziewczyna
chyba robiła sobie ze mnie jakieś jaja. Oparłem czoło o zimną
rynnę. Musiałem szybko coś wymyślić.
-co z tą pomocą? -krzyknąłem tak
głośno, że sam miałem ochotę zakryć uszy.
-zaraz powinna być -odkrzyknął Ben.
Usłyszałem głośne skrzypienie.
Spojrzałem do góry. Jeden ze sporników jakiś metr ode mnie zaczął
puszczać.
Zamknąłem oczy, w tym momencie chyba
powinienem zacząć się modlić. Jeśli pomoc zaraz nie przybędzie
to nie będzie co po nas zbierać. Już sobie zacząłem wyobrażać
jak zbierają mnie z chodnika. Cudownie. Powiedzenie „będą cię
zeskrobywać z chodnika” nabrało realnego znaczenia.
Zacisnąłem mocniej pace. Mój uścisk
już samoczynnie się poluźniał.
Chciałem krzyknąć do Bena, ale
nigdzie go na dole nie było. Cholera, gdzie się teraz podział ten
idiota, jak go potrzebuję?!
-Niall -jego głos rozległ się tuż
obok. Spojrzałem w stronę, skąd wyskoczyłem i go zobaczyłem.
Jego ciemna głowa wychylała się z okna.
Poczułem jak rynna lekko się odchyla.
-zaraz spadniemy
-nawet nie próbuj, twoja matka mnie
zabije -jęknął -trzymaj ją. Wymyślę coś.
On coś wymyśli? To ja musiałem coś
na szybkiego wymyślić.
-dobra posłuchaj -powiedziałem spokojnie do dziewczyny -przykucnę lekko, podciągnę cię, a ty złapiesz się wolną ręką mojej kostki. A później... -zamilkłem, bo sam nie wiedziałem co później -a później pomyślimy co dalej. -jej oczy wywiercały we mnie dziurę.
-dobra posłuchaj -powiedziałem spokojnie do dziewczyny -przykucnę lekko, podciągnę cię, a ty złapiesz się wolną ręką mojej kostki. A później... -zamilkłem, bo sam nie wiedziałem co później -a później pomyślimy co dalej. -jej oczy wywiercały we mnie dziurę.
Nie czekając na jej odpowiedź,
zacząłem wprowadzać w życie mój plan.
Jęknąłem cicho z bólu. Miałem już
nadwerężoną rękę.
Teraz już widziałem po co
podciągaliśmy się na drabinkach na wf. potrząsnąłem głową. O
czym ja do cholery myślę?!
Spiąłem wszystkie mięśnie. Resztką
sił podciągnąłem dziewczynę na tyle, że mogła złapać się
mojej kostki.
-złap się mojej nogi -na moje
szczęście usłuchała tego co powiedziałem. Odetchnąłem z ulgą.
To trochę odciążyło moją bolącą rękę.
Cieszyłem się, że jednak chodziłem
na siłownię. Prawdopodobnie w innej sytuacji wisielibyśmy oboje na
tej rynnie.
-teraz cię podciągnę do góry,
obejmiesz mnie za szyję.
Podciągnąłem ją do góry. Objęła
mnie za szyję. Jej twarz znalazła się na poziomie mojej.
Znieruchomiałem. Jej oczy jakby wchłonęły moją duszę. Jej dotyk
wywoływał we mnie dreszcze. W życiu nie czułem się tak jak przy
tej kobiecie. Uśmiechnąłem się lekko. Miałem ochotę ją
pocałować, ale wtedy usłyszałem głos Bena i oprzytomniałem.
Nagle przypomniałem sobie gdzie się znajdujemy.
Zamknąłem oczy.
-Niall, pomoc już jest
Otworzyłem oczy i podniosłem się do
góry. Uwięziłem dziewczynę między sobą a rynną. Miałem teraz
obie wolne ręce, ale dla bezpieczeństwa objąłem ją w pasie.
Jak na zawołanie obok nas pojawił się
strażak na podnośniku. Odetchnąłem z ulgą
-wezmę najpierw tą młodą damę,
chłopcze
-oczywiście -uśmiechnąłem się
Pomogłem strażakowi odkleić
dziewczynę od siebie. Jakimś cudem przykleiła się do mnie. Przed
chwilą chciała skakać, a teraz?
Kiedy już zostałem sam, przytuliłem
się do rynny i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z mojej opłakanej
sytuacji. Może to śmieszne, ale w tym momencie właśnie zacząłem
się bać.
-o kurwa -syknąłem.
Mój telefon zadzwonił. Wyciągnąłem
go z kieszeni i odebrałem.
-Niall -usłyszałem przerażony głos
Harrego.
Miałem już odpowiedzieć, gdy rynna
oderwała się się od budynku. Moje ciało w jednym momencie zrobiło
się lekkie, a później ciężkie. Grawitacja z przerażającą
zawrotnością przyciągała mnie do zmieni. I wtedy właśnie
uświadomiłem sobie, że umrę.
o matko święta :o mam nadzieję, ze jednak przeżyje :C
OdpowiedzUsuńNo kto to wie:D
Usuń