poniedziałek, 16 listopada 2015

Trójka




„Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa.”

*Niall*
Wychyliłem się za okno. Mało co widziałem . Musiałem wejść na parapet i na nim usiąść. Spojrzałem w dół.
-o fuck -wbiło mnie w okno. Przyrzekałem się. Z przerażenia zacisnąłem powieki.
Złapałem się futryny i otworzyłem powoli oczy. Wychyliłem się w stronę dziewczyny i mimo zaciśniętego na maksa gardła krzyknąłem do niej.
-ej, Roszpunka! -nie wiem do cholery to mi się wzięło, ale przynajmniej zwróciła na mnie uwagę -może poczekasz jeszcze z tym skakaniem, aż pojawi się książę na białym rumaku -nie odpowiedziała mi, tylko spojrzała w dół. Na jej twarzy nie widziałem przerażenia, więc dobrze wiedziała co robi w porównaniu do mnie.
Stanąłem na parapecie. Spojrzałem w dół i oparłem się całym ciałem o okno. To był naprawdę przerażający widok. Ludzie na dole byli wielkości mojej dłoni. Pewnie jakbym spadł to zostałaby ze mnie tylko mokra plama.
Wziąłem kilka głębszych wdechów. Przysunąłem się bliżej krawędzi parapetu, wyciągnąłem dłoń i złapałem za rynnę. Postawiłem stopę na wsporniku i chwilę potem stanąłem opleciony w około rynny. Przez chwilę przeszła mnie myśl, że muszę wyglądać jak strażak zjeżdżający po rurze.
-Britt -próbowałem zachować spokój.
Dziewczyna spojrzała na mnie i zesunęła się z parapetu. Nie wiem jak to zrobiłem, ale w ostatniej chwili złapałem ją za rękę. Moje serce stanęło, aby po chwili bić jak oszalałe. Właśnie zrobiłem coś najniebezpieczniejszego w życiu. Nie wiedziałem czy w tym momencie mam zacząć się modlić, czy zacząć krzyczeć z przerażenia.
Zacisnąłem mocniej palce na nadgarstku. Spojrzałem na dziewczynę. Wisiała bezwładnie, nawet nie krzyczała.
-Niall, co ty do cholery robisz?! -krzyk Bena, uświadomił mi w tym momencie, że nasze życie zależy tylko i wyłącznie ode mnie. -nie puść jej tylko, idioto!
-nie mam nawet takiego zamiaru -mój telefon zaczął dzwonić. Westchnąłem głęboko i pokręciłem głową. Jeszcze mi brakowało brzęczącego i wibrującego „czegoś” w kieszeni.
-dobra dziewczynko, podeprzyj się nogą o rynnę -zwróciłem się do dziewczyny. Zaczynała mnie już boleć ręka, a to nie wróżyło nic dobrego.
-nie mogę -jej szept praktycznie do mnie nie dotarł. Myślałem, że się przesłyszałem. Kiedy jednak pokręciła głową, dotarło do mnie to co powiedziała.
Zmarszczyłem czoło. Ta dziewczyna chyba robiła sobie ze mnie jakieś jaja. Oparłem czoło o zimną rynnę. Musiałem szybko coś wymyślić.
-co z tą pomocą? -krzyknąłem tak głośno, że sam miałem ochotę zakryć uszy.
-zaraz powinna być -odkrzyknął Ben.
Usłyszałem głośne skrzypienie. Spojrzałem do góry. Jeden ze sporników jakiś metr ode mnie zaczął puszczać.
Zamknąłem oczy, w tym momencie chyba powinienem zacząć się modlić. Jeśli pomoc zaraz nie przybędzie to nie będzie co po nas zbierać. Już sobie zacząłem wyobrażać jak zbierają mnie z chodnika. Cudownie. Powiedzenie „będą cię zeskrobywać z chodnika” nabrało realnego znaczenia.
Zacisnąłem mocniej pace. Mój uścisk już samoczynnie się poluźniał.
Chciałem krzyknąć do Bena, ale nigdzie go na dole nie było. Cholera, gdzie się teraz podział ten idiota, jak go potrzebuję?!
-Niall -jego głos rozległ się tuż obok. Spojrzałem w stronę, skąd wyskoczyłem i go zobaczyłem. Jego ciemna głowa wychylała się z okna.
Poczułem jak rynna lekko się odchyla.
-zaraz spadniemy
-nawet nie próbuj, twoja matka mnie zabije -jęknął -trzymaj ją. Wymyślę coś.
On coś wymyśli? To ja musiałem coś na szybkiego wymyślić.
-dobra posłuchaj -powiedziałem spokojnie do dziewczyny -przykucnę lekko, podciągnę cię, a ty złapiesz się wolną ręką mojej kostki. A później... -zamilkłem, bo sam nie wiedziałem co później -a później pomyślimy co dalej. -jej oczy wywiercały we mnie dziurę.
Nie czekając na jej odpowiedź, zacząłem wprowadzać w życie mój plan.
Jęknąłem cicho z bólu. Miałem już nadwerężoną rękę.
Teraz już widziałem po co podciągaliśmy się na drabinkach na wf. potrząsnąłem głową. O czym ja do cholery myślę?!
Spiąłem wszystkie mięśnie. Resztką sił podciągnąłem dziewczynę na tyle, że mogła złapać się mojej kostki.
-złap się mojej nogi -na moje szczęście usłuchała tego co powiedziałem. Odetchnąłem z ulgą. To trochę odciążyło moją bolącą rękę.
Cieszyłem się, że jednak chodziłem na siłownię. Prawdopodobnie w innej sytuacji wisielibyśmy oboje na tej rynnie.
-teraz cię podciągnę do góry, obejmiesz mnie za szyję.
Podciągnąłem ją do góry. Objęła mnie za szyję. Jej twarz znalazła się na poziomie mojej. Znieruchomiałem. Jej oczy jakby wchłonęły moją duszę. Jej dotyk wywoływał we mnie dreszcze. W życiu nie czułem się tak jak przy tej kobiecie. Uśmiechnąłem się lekko. Miałem ochotę ją pocałować, ale wtedy usłyszałem głos Bena i oprzytomniałem. Nagle przypomniałem sobie gdzie się znajdujemy.
Zamknąłem oczy.
-Niall, pomoc już jest
Otworzyłem oczy i podniosłem się do góry. Uwięziłem dziewczynę między sobą a rynną. Miałem teraz obie wolne ręce, ale dla bezpieczeństwa objąłem ją w pasie.
Jak na zawołanie obok nas pojawił się strażak na podnośniku. Odetchnąłem z ulgą
-wezmę najpierw tą młodą damę, chłopcze
-oczywiście -uśmiechnąłem się
Pomogłem strażakowi odkleić dziewczynę od siebie. Jakimś cudem przykleiła się do mnie. Przed chwilą chciała skakać, a teraz?
Kiedy już zostałem sam, przytuliłem się do rynny i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z mojej opłakanej sytuacji. Może to śmieszne, ale w tym momencie właśnie zacząłem się bać.
-o kurwa -syknąłem.
Mój telefon zadzwonił. Wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem.
-Niall -usłyszałem przerażony głos Harrego.
Miałem już odpowiedzieć, gdy rynna oderwała się się od budynku. Moje ciało w jednym momencie zrobiło się lekkie, a później ciężkie. Grawitacja z przerażającą zawrotnością przyciągała mnie do zmieni. I wtedy właśnie uświadomiłem sobie, że umrę.

Zdążyłem zobaczyć całe swoje życie, za nim moje ciało spotkało się z podłożem.


2 komentarze: