środa, 7 października 2015

Rozdział 43 (nie deptać trawników)



*Harry
Wychodząc ze sklepu miałem ochotę zabić tą dziewczynę! Wcisnęła mnie w takie ciuchy, w których wyglądałem jak jakiś idiota. Chyba wszyscy zebrani w centrum handlowym wlepili we mnie swój wzrok.
-ale z ciebie maruda -rzuciła Felicja stojąc przed witryną jednego ze sklepów. Zaciekawiony spojrzałem na to co ona i miałem ochotę krzyknąć „MAMY TO”
-jest nasza -szepnąłem do stojącej obok mnie dziewczyny.
Kiedy ja wpatrywałem się jak zakochany w sukienkę, Felicja weszła do sklepu.
-idziesz? -zapytała wychylając się za drzwi.
Uśmiechnąłem się i wszedłem za nią. Trochę zakręciło mi się w głowie od nadmiaru damskich ciuszków. „Prada”, kobiecy raj.
Przekraczając próg sklepu, postanowiłem się nie odzywać. Może tym razem będę miał więcej szczęścia i nikt mnie nie rozpozna.
Kiedy Felicja rozmawiała z ekspedientką o sukience, ja schowałem się za wieszakami z ubraniami. Musiałem się gdzieś zaszyć.
-przepraszam, mógłbyś mi to podać? -zacisnąłem zęby, gdy tuż obok usłyszałem dziewczęcy głos.
Cholera! Ja się pytam, za jakie grzechy?!
Spojrzałem na to co wskazywała dziewczyna. Nie patrząc na nią zdjąłem różową kurtkę z wieszaka i ją jej podałem. Nie czekając na wylewne dziękuję, ruszyłem przed siebie. Wiem, to nie było kulturalne.
-dziękuję! -krzyknęła za mną
W odpowiedzi podniosłem rękę do góry. Nie miałem zamiar się odzywać. O nie, nie tym razem.
Poszedłem na sam początek sklepu i zobaczyłem Felicję. Dalej stała w tym samym miejscu i dalej rozmawiała z kobietą, gdy mnie zobaczyła machnęła ręką. Co pewnie miało znaczyć, żebym podszedł.
Westchnąłem i z ociągnięciem ruszyłem w jej stronę.
-możesz zapłacić -rzuciła.
Z tylnej kieszeni wyciągnąłem portfel. Podałem kobiecie kartę. Oparłem się obiema dłońmi na blacie i spojrzałem na terminal. Trochę się skrzywiłem. Tyle kasy za taki kawałek szmatki. Nie to, że żałowałem na Julię, ale …
-proszę -kobieta oddała mi kartę i zabrała się za pakowanie sukienki do pudełka.
-mam jeszcze buty -Felicja z determinacją postawiła białe szpilki na blacie biurka.
*
Cieszyłem się, gdy moja noga wreszcie dotknęła chodnika przed domem Juli. Miałem ochotę się do niego przytulić, a nawet wycałować.
-dasz mi autograf? -zapytała
-autograf? -byłem cholernie zdziwiony. Ta dziewczyna spędziła prawie cały dzień ze mną, a teraz chce autograf?
-ok -westchnąłem
Wziąłem markera z dłoni dziewczyny. Trochę się jednak zdziwiłem, kiedy zamiast kartki podała mi torebkę, którą jej kupiłem.
-na tym?
-przecież mi ją kupiłeś -uśmiechnęła się.
Podpisałem torebkę od środka.
Odetchnąłem z ulgą, gdy pomachałem jej kiedy odjeżdżała.
Położyłem pudełko z sukienkę i butami obok drzwi wejściowych i zacząłem chodzić tam i z powrotem po trawniku przed domem. Musiałem coś wymyślić. Przecież kupno sukienki to był dopiero początek. Najważniejszą sprawą jednak było, to aby przekonać Julię, żeby poszła na bal.
Ostatnio moje życie było piekielnie trudne.
-chłopcze, czy już dostatecznie udeptałeś mój trawnik? -usłyszałem męski głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem starszego mężczyznę.
-jeśli tak, to może chodź zjeść z nami kolację.
Stałem i wpatrywałem się w gościa. Strasznie przypominał mi Damiena
-oczywiście -odparłem
Podszedłem do drzwi i podniosłem sukienkę i buty. Przeszedłem przez drzwi, które otworzył mi Alex. Przez moją ukochaną Julię dobrze pamiętałem jego imię.
-brzydzę się przemocą. Nie posiadam broni w domu, ale chętnie ją zakupię -rzucił kiedy przechodziłem obok niego.
-chwytam -odparłem
-o...Harry, wróciłeś -nagle przed nami wyrosła matka Juli.
-tak jak mówiłem, proszę pani.
-daj sobie spokój z tymi uprzejmościami. Mów do mnie Sylvia -uścisnęła mi dłoń.
Stałem tam jak kołem. Czułem się skrępowany. Oczywiście spotykałem się z rodzinami moich dziewczyn, ale nigdy nie czułem się jak teraz.
-jesz z nami, prawda? -uśmiechnęła się do mnie Sylvia.
Spojrzałem na Alexa, który wbił we mnie morderczy wzrok.
Wszyscy ostatnio chcieli mnie zabić.
-nie strasz chłopaka -Sylvia lekko uderzyła Alexa w tył głowy.
-dopiero co wróciłem ze szpitala. Nie mam ochoty tam wracać -mruknął
-czy Julia nadal śpi? -wtrąciłem cicho
-obudziła się jakiś czas temu
Omijając tych dwoje, ruszyłem do pokoju Juli.
-wisisz mi za drzwi, chłopcze! -zatrzymałem się, gdy usłyszałem krzyk Alexa.
Pokręciłem głową i stanąłem w drzwiach jej pokoju. Julia siedziała na fotelu, wpatrywała się w okno. Na jej widok zmiękło mi serce.
Położyłem pudełka i podszedłem do niej. Ukląkłem przed nią i uśmiechnąłem się.
Spojrzała na mnie.
-porozmawiamy? -zapytała
Położyłem głowę na jej kolanach. Nie chciałem teraz o tym rozmawiać. Nie w tym momencie, nie tak.
-nie teraz -odparłem i podniosłem głowę -kupiłem ci coś -wstałem i poszedłem po pudełka.
Ponownie ukląkłem przed nią, a na jej kolanach położyłem pudełko z sukienka.

*Julia
Poczułam się dość dziwnie, kiedy Harry położył mi na kolanach duże białe pudełko. Czarny napis głosił „PRADA”
Bałam się je dotknąć, a co dopiero otworzyć.
-no otwórz -ponaglił mnie Harry. Dotknął lekko mojego kolana, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
Z drżącymi dłońmi otworzyłam pudełko. Pod wiekiem leżała biała bibułka. Powoli ją rozłożyłam. Moim oczom ukazał się biały materiał w kwiaty. Spojrzałam przerażona na Harrego, nie mogłam uwierzyć, że kupił mi sukienkę.
-dlaczego? -zapytałam dotykając niepewnie sukienki.
-bo twoja się nie nadaje -spojrzał znacząco na moją białą sukienkę.
-ale...
-będziesz pięknie jutro wyglądać -uśmiechnął się
-Harry, ale ja... -nie mogłam przecież przyjąć tak drogiego prezentu -nie mogę tego przyjąć.
-dlaczego?
-Harry, ile to musiało kosztować!
-no właśnie, sam się dziwię, że taki kawałek materiału może tyle kosztować -mruknął
-no sam widzisz, dlatego nie mogę tego przyjąć.
-cholera, Julka -Harry wstał -jak utrzeć suce nosa, to w dobrym stylu.
-Harry...
-i to z klasą -dodał z uśmiechem
-ale ja nie wiem, czy powinnam iść -szepnęłam i zapatrzałam się na piękną suknię.
-idziesz... i to ze mną -Harry dotknął palcem mojego policzka. Spojrzałam na niego. -przymierz ją, a ja pójdę po coś do jedzenia. Jestem strasznie głodny.
Kiedy Harry, tylko wyszedł, wyciągnęłam sukienkę z pudełka. Oniemiałam. Była dużo ładniejsza od tej, którą kupiłyśmy z Fi.
Wstałam z fotela i podeszłam do lustra. Przystawiłam suknię do siebie i znieruchomiałam. Przeraził mnie mój widok. Mój makijaż, którego nie zmyłam w poniedziałek, teraz był rozmazany po całej mojej twarzy. Włosy miałam roztrzepane, oczy czerwone i napuchnięte od płaczu. Wyglądałam okropnie, a Harry dalej tu był.
-kolacja do łóżka, raz -odwróciłam się w stronę chłopaka.
-muszę się najpierw wykąpać -rzuciłam
-najpierw coś zjesz, a później pomyślimy o kąpieli -wyszczerzył zęby kładąc tacę na łóżku. Podszedł do mnie i nachylił się. Złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-chodź zjeść -szepnął -mam nie odparte wrażenie, że wszyscy w tym domu chcą mnie zabić, więc musisz mieć siły, aby mnie obronić -Harry lekko się skrzywił.
Roześmiałam się.
Śmiałam się tak, aż rozbolał mnie brzuch.

Cholera! Tak bardzo go kochałam!

********
ja też chcę takiego  "Harrego" :D

2 komentarze: