piątek, 2 października 2015

Rozdział 41 (taki rycerzyk)



„Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa”

*Harry
Usłyszałem jakiś rumor. Miałem już zamiar wyważyć drzwi, kiedy na schodach pojawiła się pani Giles. Niosła skrzyknę dwa razy większą od niej.
-mogła pani mnie zawołać -wyszeptałem odbierając od niej skrzynkę.
-mogę ją nosić całe życie, jeśli wydobędziesz moje dziecko z tego pokoju -zakryła usta.
Proszę nie rozpłacz się.
Westchnąłem i zacząłem grzebać w skrzynce. Potrzebowałem śrubokrętu. Kiedy go znalazłem ukląkłem przed drzwiami i spojrzałem na zamek.
-no Harry, pokaż co potrafisz -szepnąłem sam do siebie.
Rozmontowałem klamkę. Na szczęście się udało.
Spojrzałem na zawiasy. Zawsze mogłem je rozkręcić, ale nie wiem czy widok za drzwiami był odpowiednim dla oczu matki Juli.
Cholera, marny był ze mnie ślusarz, ale jakimś szczęśliwym trafem udało mi się rozmontować zamek.
-gotowe -rzuciłem
Matka Juli od razu rzuciła się do drzwi. Jakimś cudem udało mi się ją w porę zatrzymać.
-pozwoli panie, że najpierw ja -uśmiechnąłem się do niej
-słucham? -zapytała
-pani wybaczy -szepnąłem i wśliznąłem się do pokoju. Na wszelki wypadek zastawiłem drzwi szafką, która przy nich stała.
Prawdopodobnie teraz razem z Damienem będą chcieli mi urwać głowę, ale...
Moje przemyślenia przerwał widok leżącej na łóżku postaci. Julia leżała do mnie plecami. Zrobiło mi się gorąco.
Chciałem podejść cicho, ale potknąłem się o jej buty.
Odwróciła się w moją stronę i usiadła.
-wynoś się! -krzyknęła
-Julio
-spieprzaj z mojego życia! -ponownie krzyknęła a ja zamarłem.
-odejdź, nie chcę cię znać...
-ale co takiego zrobiłem? -zapytałem podnosząc głos
-pojawiłeś się w moim życiu!
-co się stało, do cholery?! -zapytałem
-odpieprz się ode mnie! -wrzasnęła
Spojrzałem na nią. Byłem zły. Byłem cholernie zły. Czy ona uważa, że po takiej scenie, ja teraz stąd wyjdę jakby nigdy nic?
-mów co się stało
-chcę tylko, abyś stąd wyszedł i nigdy nie wracał -wyszeptała
W jej oczach zobaczyłem łzy. Nie wiedziałem co się stało, ale nie mogłem jej tak zostawić.
Podchodząc do niej bliżej rozejrzałem się po pokoju. Na fotelu leżała jej sukienka. Była poplamiona.
Tu naprawdę musiał stać się coś złego.
Wszedłem w jakieś podarte kartki. Schyliłem się po jedną z nich.
-zostaw to! -krzyknęła Julia.
Zdawało mi się, ze to jest rozwiązanie całej zagadki. Nie myliłem się.
Patrzałem jak osłupiały na kartkę. List Damiena to był pikuś w porównaniu z tym.
Spojrzałem na Julię. Zakryła usta dłonią, a po policzkach zaczęły spływaj jej łzy.
I o to w tej chwili zrozumiałem, to co wszyscy w około już dawno rozumieli.
Teraz to było jasne jak słońce.
Nie dopuszczałem do siebie takiej myśli, bo nie chciałem stracić najlepszej przyjaciółki, ale teraz... teraz to nie miało już żadnego znaczenia.
Byłem trochę oszołomiony tym wszystkim. Mój wzrok „chodził” od kartki do Juli, która najwidoczniej to źle zrozumiała.
Wstała z łóżka. Jej piżamka w świnki, doprowadziła mnie do uśmiechu.
-Harry, ja ci to wszystko wytłumaczę -rzuciła.
Zmarszczyłem brwi. Co ona chciała mi tłumaczyć?!
Przytuliłem ją mocno do siebie. Tak bardzo mi jej brakowało.
Julia złapała się mojej koszuli i głośno się rozpłakała. Zacząłem ja kołysać.
Ciągle coś chciała mi powiedzieć. Nie pozwalałem jej na to.
-chodź, położymy się -na szczęście zgodziła się.
Położyliśmy się na łyżeczkę. Przyciągnąłem ją ciasno do siebie. Chciałem mieć ją jak najbliżej siebie. Było mi tak dobrze.
-chcesz o tym porozmawiać? -zapytała szeptem
-nie teraz -wyszeptałem i pocałowałem ją we włosy.
Czułem, że jestem we właściwym miejscu i przy właściwej osobie.
Nie wiem ile czasu tak leżeliśmy. Szczerze, to nawet mnie to nie obchodziło, ale miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia.
Julia twardo spała, nawet się nie ruszyła, kiedy wyciągnąłem rękę spod jej głowy. Wstałem z łóżka. Spojrzałem jeszcze raz na tą przeklętą kartkę i podszedłem bliżej do sukienki. Ktoś musiał się napracować przy jej zniszczeniu.
Ktoś musiał być niezłym chujem.
-muszę jej kupić sukienkę -mruknąłem pod nosem -tylko jak?
W tym mogła mi tylko pomóc jedna osoba. Jej przyjaciółka.
Zacząłem szukać telefonu Juli. Tak naprawdę to nie musiałem go szukać. Leżał na ziemi obok łóżka.
Podniosłem go i odblokowałem. Moim oczom ukazało się zadanie
„usunąć?” wcisnąłem -nie
wtedy zobaczyłem, że nie tylko ja się do niej dobijałem.
Jednak uśmiech na mojej twarzy wywoła tapeta. Bardzo pięknie się prezentowałem w żółtych kąpielówkach. Nasza druga randka.
Chciało mi się śmiać.
-nie ma czasu na to, Styles -wyszeptałem sam do siebie
Wyszukałem numer Felicji i zadzwoniłem.
-Julies, cholera! -krzyknęła -ile to można do ciebie dzwonić?!
-cześć -szepnąłem
-kim jesteś?
-Harry
Minęła chwila za nim otrzymałem odpowiedź.
-Harry Potter? -zapytała\
-można tak powiedzieć -odparłem
-dlaczego szepczesz? -zapytała
-bo Julia śpi
-co z nią?
-a gdzie jesteś?
-a centrum handlowym
Przyjaźń na śmierć i życie. Kiedy jej przyjaciółka cierpi, poszła na zakupy.
-kupuję jej sukienkę -rzuciła
-ja właśnie w tej sprawie -mruknąłem
Kamień spadł mi z serca. Dobrze, ze się myliłem
-a co jest?
-właśnie chciałbym kupić jej sukienkę -rzuciłem
-naprawdę?
-tak
-gdzie jesteś? -zapytała, a ja o mało nie prychnąłem śmiechem
-w jej domu? -zapytałem
-tak, sorry. Myślę ciągle o Juli -szepnęła.
Po skończonej rozmowie odłożyłem telefon na szafkę obok łóżka. Wyciszyłem dźwięk. Nikt nie miał prawa jej budzić.
Odsunąłem szafkę, która zastawiała drzwi i wyszedłem na korytarz. Napisałem SMS-a do Zayna.
Ja: sytuacja opanowana. Idę z Felicją na zakupy.
Unknown: zostaw moją laskę w spokoju!!!
Ja: zluzuj gacie, Damien :)
Z uśmiechem na twarzy zszedłem po schodach. Ledwo co dotknąłem ostatniego stopnia, a za rogu wyłoniła się pani Giles.
-i co z nią? -zapytała
-śpi -rzuciłem -Będzie dobrze.
-dzięki Bogu -złapała się za serce -tak się bałam.
-może pani do niej iść -uśmiechnąłem się
-wychodzisz? -zapytała zdziwiona
-muszę
-myślałam... mój mąż będzie chciał cię poznać
-wrócę. Muszę tylko coś załatwić.
Po cichu wyszedłem z domu. Włożyłem na siebie bluzę i okulary. Na szczęście to zabrałem ze sobą.
Unknown: ja zaraz poluzuję Ci kark, złamasie!
Roześmiałem się.
Dobra koniec zabaw.
-Styles, próbuj nie wyglądać jak Styles -mruknąłem do siebie.


4 komentarze:

  1. Oooo...to takie urocze <33333 Już nie mogę doczekać się tego balu *-* na pewno będzie super ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Takie piękne i romantyczne

    OdpowiedzUsuń