poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 36 (pocałunek)



Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa”

Uwaga: Tym rozdziałem nie chcę obrazić Taylor Swift, ani jej fanów :D na poczet tego powiadania została tak wykreowana.

*Harry
Wpatrywałem się zły w drzwi. Nie byłem pewny, czy powinienem zabić tą za drzwiami, czy ją ucałować. Dobra jedyną osobą, którą miałem teraz ochotę pocałować była Julia.
Mało brakowało, a bym przykleił swoje usta do jej.
Boże, Styles... opanuj się, to twoja przyjaciółka!
-Harry, jesteś tam? -zawołała Gemma
Miałem ochotę ją zabić.
-jestem -odparłem nie wypuszczając Juli z ramion.
Chyba się do niej przykleiłem.
Spojrzałem na nią. Patrzała na mnie. W jej wzroku było coś...
-chciałam ci coś powiedzieć -powiedziała Gemma
Cholera! Dopiero wtedy doszła do mnie powaga sytuacji. Jakby za tymi drzwiami stał teraz Damien. Nie żyłbym już.
Puściłem Julię i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i moim oczom ukazał się szeroki uśmiech Gemmy.
-co się stało? -zapytałem
-jest tu ktoś, kogo myślę nie chcesz widzieć -rzuciła i spojrzała na Julię.
-kto?
-wysoka blondynka -odparła -jej głos brzmi do mnie jak by ktoś przejechał paznokciem po tablicy -uśmiechnęła się
-Taylor -syknąłem -kto ją zaprosił?
-Juniz -szepnęła
-chyba będziemy się powoli ewakuować -powiedziałem do Juli
-dobrze -szepnęła
Kurwa! Nie było dobrze! Ta jędza Juniz musiała zaprosić Taylor. Przecież to były swoje wierne kopie, więc nie dziwiłem się, ze te dwie od razu przypadły sobie do gustu.
-daj nam minutkę -rzuciłem do Gem
-nawet ty, braciszku nie dasz rady zrobić to w minutę -odparła i odeszła.
Zmarszczyłem czoło i zamknąłem drzwi.
-odwieziesz mnie do Fi, ok?
-nigdzie się nie wybieramy -odparłem z uśmiechem
-przecież mówiłeś...
Ściągnąłem z pułki perfum ojca i się nim wypsikałem.
-oprowadzę cię po domu
-ok
Podszedłem do Juli i się do niej przytuliłem.
Zacząłem się o nią ocierać.
-co ty robisz? -zapytała zdziwiona
-teraz będziesz pachnąć jak ja -uśmiechnąłem się
-Boże, Harry -odparła odpychając mnie od siebie -jesteś głupi! -krzyknęła
-za to mnie kochasz...
-w tej chwili cię nienawidzę! -rzuciła i wyszła z łazienki.
-Julio, moja Julio! -krzyknąłem za nią
-zluzuj majtki, Styles -odparła i odwróciła się.
Wtedy na kogoś wpadła.
Przystanąłem. To była Taylor. Miałem ochotę zabić Juniz za to, że ją tu zaprosiła.
Stałem i wpatrywałem się w te dwie dziewczyny. Do tej pory nie mogłem sobie nawet wyobrazić jak te dwie kobiety mogły się od siebie różnić.
Wszystkie moje partnerki różniły się od Juli. Julia była...
-uważaj, pokrako! -krzyknęła Taylor, co sprowadziło mnie na ziemię.
Ruszyłem w ich stronę. Stanąłem obok Juli.
-przecież przeprosiłam
-podeptałaś mi buty -syknęła Taylor
-Taylor -wtrąciłem się. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Wtedy zapomniała o istnieniu Juli.
-Harry! -krzyknęła i rzuciła się na mnie.
Ze wszystkich sił próbowałem się od niej odkleić, ale ona była jak supermocny klej.
Spojrzałem na Julię. Miałem wrażenie, że jej oczy posmutniały. Poczułem, że ją zawiodłem.
Jej mina mówiła „podeptałeś moje serce, dupku”
-Taylor, cholera! -nie wytrzymałem. Odepchnąłem ją od siebie. Poprawiłem koszulę.
-miło cię widzieć -rzuciłem -co tu robisz? -zapytałem
-Juniz, mnie zaprosiła -posłała mi jeden z tych swoich uroczych uśmieszków.
Spojrzałem na nią poirytowany. Chyba nie miałem szans się od niej uwolnić.
Objąłem w tali Julię i przyciągnąłem ją mocno do siebie. Taylor spojrzała na nas z kwaśną miną.
-nie przedstawisz nas?-zapytała mierznąć nas wzrokiem.
-Taylor, Julia. Julia, Taylor -odparłem
-Juniz mówiła, że przyprowadziłeś ze sobą brzydkie kaczątko, ale nie wspomniała jak brzydkie -roześmiała się.
Zagotowałem się. To były chyba jakieś jaja. Sam się roześmiałem i przyciągnąłem jeszcze mocniej Julie do siebie. Miałem dość Taylor. Nawet nie wiem jakim cudem tyle z nią wytrzymałem! Czy ja uderzyłem się w głowę?
-nie ośmieszaj się, Taylor -rzuciłem -chodź -wyminąłem Taylor -chodź zatańczymy, maleńka.

*Julia
Nie czułam się zbyt komfortowo wśród tych wszystkich ludzi. Juniz rzucała ciągle jakieś uwagi co do mojej osoby, a Taylor? Boże, jakby wzrok mógł zabijać!
Miałam ochotę stąd wyjść. Głupia była, że się zgodziłam.
-Julio -usłyszałam Harrego
-chcę stąd iść -wyszeptałam.
Usłyszałam westchnienie.
-dobrze -wyszeptał -jednak chciałbym ci kogoś jeszcze przedstawić za nim wyjdziemy.
Miałam ochotę krzyczeć.
-Julio, to jest Rob.
Spojrzałam na mężczyznę i zaczęłam się modlić, aby nie zaczął mnie krytykować.
-jak Anna powiedziała, że przeszedłeś z dziewczyną, to myślałem że żartuje -przerwał -i to z jaką dziewczyną -poklepał Harrego po ramieniu -niech cię dziecko przytulę -Harry rozłożył ramiona
-nie ciebie -odparł i przyciągnął mnie do siebie. To było zaskakujące przywitanie.
*
-dziękuje, że nas odwiozłeś -powiedział Damien w kierunku Harrego.
-odwożę Julię, ciebie tak przy okazji -rzucił -miałeś jechać w bagażniku.
Siedziałam i przysłuchiwałam się ich wymianie zdań. Jeden przez drugie bardziej się obrażał.
W pewnym momencie poczułam się jak w przedszkolu. Kłócili się jak małe dzieci o zabawkę. A tą zabawką byłam JA!
-dobra, jesteśmy -rzucił Harry.
Spojrzałam na dom i westchnęłam.
Damien otworzył tylne drzwi i wysiadł. Gdy podchodził do moich, Harry ruszył.
-co ty robisz? -zapytałam -przecież on cię zabije!
Harry wzruszył ramionami i zatrzymał auto.
-chciałem się tylko z tobą pożegnać -rzucił z uśmiechem -dziękuję, że ze mną poszłaś i przepraszam za wszystko. Jakbym wiedział....
-przestań -uśmiechnęłam się.
Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam jak Damien idzie w naszą stronę
-idzie -rzuciłam i odwróciłam głowę. Prawie zderzyłam się z Harrym
-dziękuję -szepnął, a później złączył nasz usta.
Trwało to może z jedną nanosekundę, ale mnie wydawało się, że trwało wieczność.
-dziękuję -wyszeptał jeszcze raz i zaczął cofać.
Ponownie stanął przed moim domem i uśmiechnął się.
-to był najcudowniejszy dzień w moim życiu -wyszeptał
-mój też -odparłam.
Wysiadłam z auta na miękkich kolanach. Pomachałam Harremu, gdy odjeżdżał i dopiero wtedy dotknęłam swoich ust. Przejechałam po nich jeżykiem.


-zabiję go, kiedyś -usłyszałam zdyszany głos Damiena. -obiecuję, zabiję go!

********
Damien Giles

4 komentarze: